mad about you (I)

wraz z moim ulubionym Niedźwiedziem bohaterką będzie Matylda 

tło (najmocniej ukochane i niezmienne przez kolejne części)

Are you the fishy wine that will give me a headache in the morning?

-Ale daliście dupy.
   -Ale ty lubisz mnie wkurwiać.
        Michał patrzy na mnie posępnie, po czym rozgląda się wokół.
   -Kolegów swoich szukasz? – pytam. – Których to mam jeszcze przygarnąć?
   -Bartka i Grześka – odpowiada zakładając na głowę kaptur. Kątem oka dostrzegam grupę dziennikarzy kręcących się po płycie lotniska. Zapewne to oni są przyczyną dla której Michał robi z siebie głupka. – Ja pierdolę, gdzie oni się kurwa kręcą?!
   -Misiu, taka mała podpowiedź : udzielają wywiadów bo nie boją się dziennikarzy – szepczę. Kubiak wydaje z siebie pomruk godny złego niedźwiedzia, ale nie przeraża mnie to. Jego niedźwiedziowate wcielenie nigdy mnie nie przerażało.
   -Nawet teraz musisz być taka wkurwiająca? – mruczy. Nie odpowiadam na ten zarzut w żaden sposób, zamiast tego macham do rozglądającej się za nami dwójki siatkarzy. Bartek z Grześkiem mają takie same miny co Michał, zakrywam usta szalem by nie wybuchnąć śmiechem z ich wyrazów twarzy. W milczeniu idą za mną do samochodu, nawet w drodze nic nie mówią.
   -Sama jesteś? – pyta Michał, gdy docieramy do mojego mieszkania. Wzruszam ramionami i otwieram drzwi. Po Majce nie ma ani śladu, wnioskuję, że jeszcze nie skończyła zajęć. Chłopaki siadają w salonie, ciągle milcząc czekają aż przygotuję im coś do jedzenia. Próbuję ich czymś zagadywać, ale żaden nie jest chętny do rozmowy. Atmosfera staje się napięta, gdy przychodzi Rafał. Na jego widok w oczach Michała dostrzegam jeszcze więcej niechęci niż zwykle. Rafał doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co w Bułgarii nawywijała polska reprezentacja, więc na ten temat nie mówi nic.
   -A może macie ochotę na imprezę? – rzuca nagle. Niedźwiedź się krzywi, Kurek gapi się za okno za to Grzesiek zgadza się w imieniu chłopaków.
   -Nie ma mowy! – protestuje ostro Michał. – Jak sobie chcesz, to sobie kurwa idź, ale beze mnie. Jeszcze ktoś nam zrobi zdjęcie i pójdzie na nas nagonka.
   -Bo ty jesteś taki rozpoznawalny – prycham stawiając przed nim talerz z jedzeniem. – Bartek, co ty na to?
   -Myślę, że to nawet nie jest zły pomysł – odzywa się Bartek. – Dobrze by było trochę się rozluźnić. Przecież Mistrzostwa Europy i tak by nam nic zbytnio nie dały…
   -Ja nigdzie nie idę – warczy Michał.
   -To nie idź – odpowiadam. – Możesz zostać tutaj sam.
        Kubiak rzeczywiście zostaje sam. Rozwala się przed laptopem z zamiarem obejrzenia jakoś serialu. Przed wyjściem kładę na biurku kartkę z adresem i ze wskazówkami dojazdu, w razie gdyby zmienił zdanie.
   -Jak ty możesz przyjaźnić się z takim burakiem? – szepcze mi do ucha Rafał, gdy wsiadamy do autobusu, po czym nie czekając na moją odpowiedź zagaduje do chłopaków. Bartek z Grzesiek wreszcie zaczynają się szczerze śmiać, korzystam z okazji, że są pochłonięci rozmową i wysyłam smsa do Michała.
‘Na pewno nie chcesz do nas dołączyć? Misiek, wyjście z domu dobrze ci zrobi’
Nie
        Nie chcę dalej namawiać Kubiaka, mam tylko nadzieję, że grzebiąc po szafkach nie znalazł nienapoczętej wódki. Nie lubię, kiedy on sam pije. On nie potrafi w ogóle pić nie mówiąc już nic o piciu w samotności, bo w jego wydaniu to zupełna katastrofa.
W klubie jest już sporo osób. Witamy się z naszymi znajomymi, nikt nie rozpoznaje w Bartku i Grześku siatkarzy, co bardzo ich cieszy. Rafał na początek stawia nam po shotcie, najbardziej krzywi się Kurek, który wygląda, jakby miał pobiec do łazienki i wszystko wypluć. Siedzimy przy barze, obczajamy ludzi i śmiejemy się ze zgryźliwych komentarzy Łomacza. Zamawiamy drinki, chłopaki otwierają się przede mną i Rafałem opowiadając o atmosferze w kadrze i o całej otoczce wokół reprezentacji podczas tych Mistrzostw. Wcale się nie dziwię słuchając o tym, jak wszystko irytowało Michała, z jakim jadem komentował każdą rzecz, która mu nie przypadła do gustu. Zawsze taki jest, gdy coś nie idzie po jego myśli. Od dłuższego czasu całe jego życie biegnie zupełnie innym torem niż ten, który on wybrał. Michał tylko zapomina się, że większość z tych rzeczy dzieje się na jego własne życzenie.
Po kolejnym drinku idziemy na parkiet. Grzesio znajduje jakąś niewiastę i porywa ją do tańca, to samo z jej koleżanką czyni Bartuś. Zostajemy z Rafałem sami, cieszę się, że nie musimy już więcej tańczyć w tym durnowatym kółeczku. Chłopaki dalej podbijają do kolejnych dziewczyn, my tańczymy sami dopóki Rafał nie obraca mnie w stronę baru, gdzie dostrzegam Michała. Zostawiam mojego faceta ze znajomymi, którzy właśnie do nas dołączyli i sama przedzierając się przez ludzi idę do Michała.
   -Przyszedłem – mówi. – Dla ciebie przyszedłem.
   -Nie musiałeś – siadam na wolnym miejscu obok niego. - Jeśli się źle czujesz, to możesz wrócić do domu.
   -Gorzej czuję się na myśl o tym, że jesteś tu z tym patafianem – bierze spory łyk swojego piwa i zamawia dla mnie drinka. – Od dziś mów na mnie Pan Porażka.
   -Bo co, bo ojebaliście mało ważne Mistrzostwa Europy? Bo wam Liga Światowa nie wyszła, na której dostałeś nagrodę najlepszego przyjmującego?
   -Sezon klubowy też był jako taki.
   -Niedźwiedziu, wygraliście turecki Superpuchar, zostaliście drugą najlepszą drużyną…
   -A dlaczego nie pierwszą? A Mistrzostwa Europy nie są mało ważną imprezą. A Puchar Świata? Żyły sobie wypruwaliśmy żeby dostać przepustkę, i co? Gówno!
        Jeśli byłaby przyznawana nagroda dla najbardziej posępnego człowieka na świecie, Michał zdobyłby ją bez problemu. Poza tym świat przyznałby mu także nagrodę dla najbardziej marudzącego człowieka globu. Kubiak dalej rozżala się nad swoim życiem, ja uparcie próbuję znajdować kontrargumenty dla jego żałosnej gadki.
   -No i jeszcze jesteś ty.
   -Jestem twoją życiową porażką?
   -Nie, nie ty.
        Michał skina głową w stronę idącego do nas Rafała. Zaciskam wargi, szukam tekstu, którym mogłabym mu odpowiedzieć. Nienawidzę z nim o tym rozmawiać, obawiam się, że przez ciągle tkwiącą w nim złość zaraz powie coś do niczego nieświadomego Rafała.
    -W porządku? – pyta Rafał oczekując odpowiedzi raczej od Michała niż ode mnie. Kubiak mruczy odpowiedź pod nosem, na moją prośbę powtarza ją głośniej.
   -Jest średnio! – wręcz krzyczy, przyciągając tym samym uwagę innych. – Byłoby miło, gdybym mógł jeszcze trochę sam porozmawiać z Matyldą – patrzy wymownie na Rafała, który bez słowa wraca do znajomych.
   -Jesteś bardzo uroczy – sięgam po kolejnego drinka. – Szczególnie, kiedy jesteś bezpośredni i szczery.
   -Nie mam ochoty ukrywać, że go lubię, jak ja go nie znoszę.
   -A co on ci złego zrobił?
   -Po prostu go nie lubię i już.
        Michał z prędkością światła kończy piwo i zamawia następne.
   -No w czym ja jestem do niego gorszy? – pyta. – Wyglądamy podobnie, a mimo to ja wyglądam lepiej. Matylda, no powiedz, co jest ze mną nie tak?
   -Nic – odpowiadam. – Po prostu to jego kocham. Naprawdę musimy to po raz kolejny przerabiać?
   -Tak, musimy, bo dawno o tym nie rozmawialiśmy.
       Wzdycham ciężko i z bezsilności zaczynam się śmiać.
   -Michałku, proszę cię – mruczę mu do ucha. – Nie chcę cię stracić. Nie poruszajmy tego tematu.
   -Jesteś na świetnej drodze.
   -Tak się mówi?
   -Co jak się mówi?
   -No że na świetnej. Nie mówi się, że jest się na świetnej drodze.
   -To niby jak się mówi?
   -No że jest się na dobrej drodze.
   -Przecież to synonimy.
   -Nie! Jest różnica między dobrze a świetnie.
        Michał, najwyraźniej w geście myślenia, dotyka swojej brody.
   -Czy to ważne? – pyta zrezygnowany. – Ważniejsze jest to, że wolałbym być teraz z tobą zupełnie sam, bez twojego faceta i bez chłopaków. Zresztą, chodź, zatańczymy.
        Kubiak mocno chwyta mnie za dłoń i prowadzi na parkiet. W moich żyłach zaczyna krążyć alkohol, wszystko wokół staje się mniej wyraźne, liczy się tylko muzyka i Michał. Po paru piosenkach zamawiamy dwie kolejki shotów. Plączą nam się języki, śmiejemy się ze wszystkiego, w końcu postanawiamy wrócić do domu. Szukamy po sali Rafała, Bartka i Grześka, nie znajdujemy żadnego z nich więc stwierdzamy, że wracamy sami.
   -Zaraz się zrzygam – mruczy Michał przy wejściu do metra. Nie zważając na brak pasów przebiegam przez ulicę do sklepu całodobowego znajdującego się po drugiej stronie by kupić mu butelkę wody. Gdy wracam, siedzi na ziemi i wygląda, jakby zaraz miał się porządnie rozpłakać. – Widzisz, tylko tobie na mnie zależy, tylko tobie!
        Michał podnosi się i dalej prowadzi swoje rozważania, co raz pociągając nosem. Kończy je dopiero, gdy docieramy do mojego mieszkania. Jesteśmy zbyt zmęczeni by się ogarnąć, kładziemy się w ubraniach do łóżka.
Rano budzi mnie trzaskanie drzwi. Z pękającą głową ciężko wysuwam się spod leżącego na mnie cielska Kubiaka i wychodzę na korytarz, na którym śpią Bartek z Grześkiem. Nad nimi stoi Majka, która z kpiącym wzrokiem spogląda to na mnie, to na nich.
   -Najpierw wpuściłam ciebie z tym twoim Niedźwiadkiem, a po godzinie zapukali oni twierdząc, że cię znają – mówi.
   -Nie wpuszczałaś mnie, sama weszłam! – odpowiadam, ale mina Mai sugeruje coś zupełnie innego.
   -Kochanie, nie dałaś rady włożyć klucza do drzwi, więc twój wspaniały duży Miś zaczął dzwonić dzwonkiem – Majka zakłada na siebie kurtkę. – Po prostu umówmy się, że zrzucacie się dla mnie na dobre wino i zapominamy o całej sprawie, okej? W kuchni macie wodę i aspirynę, ja lecę, buziaczki!
        Moja siostra z uśmiechem na ustach wychodzi z domu, ja z pękającą głową wracam do łózka.

- - - - - - - - - - - - - - 

3 spotkania z Niedźwiedziem i Matyldą, nie mniej, nie więcej. Strasznie to lubię, mam nadzieję, że Wam też się to spodoba.

Komentarze

  1. no bardzo prawdziwy ten Miś, tak to właśnie widzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się to już bardzo podoba! Bo Miś to mój idol opowiadań, a szczególnie jak ktoś o nim tak pisze, że się Miś robi Niedźwiedziem i jest zły i rozżalony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak żem czuła, że Niedźwiedź Rafała nie lubi, bo Matylkę lubi za bardzo. Ciekawe czy ona też za bardzo go polubi, bo w sumie, skoro już raz go odrzuciła to niby czemu miałaby za drugim razem zmienić zdanie? Niemniej jednak wszyscy na to liczą, a ja nie jestem w tym względzie inna. Choć samego Kubiaka nie lubię, to tutaj jest całkiem inaczej, bo on mnie rozbawia (mimo, że sam czuje się raczej przygnębiony). A Matyldę już lubię, ona jest nieszablonowa, skoro zamiast po porażce przyjaciela pocieszyć, to jemu ją wypomina :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stalker

I've sowed pain and instead of it, love will sprout in another spring.

Ave Delfina (II)