Raissa (II)



Zbyszek

        Mamy trzeci dzień zgrupowania. Na dworze świeci słońce, na niebie prawie nie ma chmur, jest ciepło. Siedzimy przy śniadaniu, jak zwykle zajmuję stolik z Kurkiem, Możdżonem i Kubiakiem. Rozmawiamy o naszej nowej pani psycholog i jej dzisiejszych planach dotyczących integracji.
   -Obym tylko nie trafił do grupy z Wroną, inaczej powyrywam mu wszystkie pióra – mruczę sięgając po kromkę chleba i wędlinę. – Serio, tak mi nadal działa na nerwy, że nawet patrzeć na niego nie mogę.
   -Mi to obojętne, z kim będę – mówi Michał. – No, może tylko byłbym bardziej szczęśliwy, gdybym nie trafił razem z Mikim. Jeżeli ja jeszcze raz usłyszę choć słowo o Helenie…
   -No kocha ją jak wariat – śmieje się Marcin. – Kocha, to o niej ciągle gada.
   -Ej, bo my nie omawialiśmy rudej! – odzywa się milczący dotąd Bartek. – Szalona ruda może być naszym utrapieniem.
   -Bonżurka? Musimy ją przeciągnąć na naszą stronę – nalewam herbaty do kubka. – Jak będziemy z nią żyli w zgodzie, to i Ślimaczki Winniczki dadzą nam spokój.
   -Jak ty ją nazwałeś? – pyta się mnie Michał. – Bonżurka?
   -To będzie taka nasza ksywa między nami – spoglądam na drzwi wejściowe, w których pojawia się Charlotte. Od razu macham do niej, w ten sposób zapraszając ją do naszego stolika. – Oswajanie Rudej czas zacząć – mruczę cicho do chłopaków.
   -Dzień dobry! – Charlotte uśmiecha się szeroko. – Co tam? Nie było dzisiaj mleka?
   -Na naszym stole nie było – odpowiadam. Bonżurka rozgląda się po stołach, jej wzrok pada na Zgromadzenie Pajaców, którzy mają butelkę mleka.
   -Patrzcie na Wronę – szepcze Kurak, gdy Ruda podchodzi do nich. Andrzej siedzi ze spuszczoną głową, coś zerka na Charlotte ale nic nie mówi, krótką rozmowę prowadzi z nią Karol.
   -Myślicie o tym samym? – pyta Marcin. Całą trójką przytakujemy mu kiwnięciem głowy. – Ale jaja! Ciekawe, czy tylko on się w niej zabujał.
   -Sezon jest jeszcze długi – uśmiecham się szeroko. – A wydawało mi się, że będzie nudno… - urywam, kiedy wraca do nas Bonżurka.
   -To zdradzisz nam plan na dzisiaj? – pyta się Michał podając jej słoiczek z płatkami.
   -Tak jak wczoraj wspominałam podzielę was na grupy, wiecie, atakujący oddzielnie, środkowi oddzielnie – tłumaczy. – Porozmawiacie o swoich oczekiwaniach wobec siebie nawzajem, o swoich obawach, pomysłach na grę.
   -Ale będziemy sobie sami rozmawiać, czy ty przy tym będziesz? – dopytuje Bartek.
   -Ja i trenerzy – mówi Charlotte. – Ja będę im tłumaczyła to, co będziecie mówić, no i będziemy was podpytywać o parę rzeczy.
        Spoglądam na Michała, który nie wygląda na zadowolonego z faktu, że będzie w grupie z Miką. Ja tam nie narzekam, z Kurakiem i Jarskim akurat dogaduję się świetnie. Rzeczywiście nasza rozmowa jest bardzo swobodna, ale i szczera. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przez kontuzję ręki raczej nie mam co liczyć na dłuższe zostanie w kadrze i jestem tu tylko po to, by pomóc Bartkowi przestawić się na pozycję. Przy kolacji mamy czas na omówienie dzisiejszych spotkań. Do naszej śniadaniowej czwórki dołącza jeszcze Jarski i Łomacz. Najwięcej do opowiadania ma Marcin ze swojej grupy środkowych. Słuchając o tym, jakiego pajaca robił z siebie Wrona nie możemy przestać się śmiać.
   -I w końcu Bonżurka pyta o konkurencje na pozycji – ciągnie dalej swoją opowieść Marcin. – Pyta Młodego, Młody mówi, no że chciałby trochę pograć, ale rozumie, że może nie wyjść na boisko i takie tam. Ja mówię, że dla mnie nieważne jest, czy będę ciągle na boisku czy będę wchodził na zmiany zadaniowe, zawsze będę gotowy by pomóc drużynie. Przychodzi kolej na Andrzeja. Patrzy się na Szarlotkę, Szarlotka na niego, czeka, co on powie, a on nic, milczy. Ona powtarza pytanie, on nadal nic. Kłos go szturcha w bok, ten podskakuje jakby ktoś go obudził a ona na głos, że jak jest śpiący, to powinien wcześniej kłaść się spać zamiast lajkować jej wszystkie fotki na Instagramie. Myślałem, że się posikam z jego miny!
   -Ej, ale skoro Kłosu i tak przez kontuzję na Światówkę nie pojedzie, o Włodim to nawet nie ma co mówić, to Wrona zostanie właściwie sam – zauważam. – Jeśli on serio ma zamiar poderwać Bonżurkę, to raczej w pojedynkę kiepsko mu pójdzie. Bo co on wymyśli bez swoich dwóch pomagierów?
   -Ale dlaczego ty go tak nie lubisz? – patrzy się na mnie Grzesiek. – To, że tam coś kiedyś kręcił z tą twoją to raczej nie jest wielki powód do nielubienia?
   -Mam ci zrobić listę powodów, dla których go nie lubię? – mruczę. – On mi swoim istnieniem działa na nerwy. Kłos przez niego też zdziczał.
   -Ja tam za nim też nie przepadam, ale to chyba da się zauważyć – uśmiecha się pod nosem Marcin. – Dobrze, że wraca nasz skład z Ligi z dwunastego. To były czasy, serio… Tylko Igrzyska nie takie, jakie powinny być.
   -A tamten mistrzowski sezon? – uśmiecham się kpiąco.
   -Cholernie was brakowało – odpowiada krótko Marcin.
   -No i ta sprawa z Bartkiem… - dodaje Michał.
   -Je ne regrette rien – odzywa się na to Bartek. – Naprawdę, jakby na to nie patrzeć, wcale nie żałuję.
   -Ale teraz jesteśmy wszyscy razem i musimy się trzymać razem – mówię. – A potem wy się musicie trzymać, bo trzech atakujących być nie może, więc na pewno mnie wywali.
   -Wróci Konar z Igrzysk to i ja do ciebie dołączę – kpi Jarski.
   -No chyba, że ja coś za głośno palnę, znów, to będziemy uzgadniać u którego oglądamy mecze – śmieje się Kurek, a my za nim. Dobrze byłoby wytrwać ten sezon w takim składzie, by znów stawać ramię w ramię na hymnie, razem rozgrywać akcje, zdobywać punkty. Razem, jak bracia. Czas, by dawne czasy wróciły.


Karol

   -Żytem. ŻY-TEM. Żytem, Szarlot. Tju e bel. Że woudre… jak to ja mam wymówić?
        Patrzę się na Andrzeja znad mojego tabletu. Ile raz mam mu jeszcze powtarzać, że francuski to dla mnie galaktyka?
   -Mnie się o to nie pytaj – wzruszam ramionami. – Albo spytaj się Miksona, może on coś będzie wiedział, albo idź do trenerów, albo poproś o korki Elenę.
   -Prędzej umrę, niż ukorzę się przed tą żmiją – prycha Andrzej. Nie to nie, namawiać nie będę. – Podobno po południu ktoś przyjeżdża do Stefana i Filipa. Pewnie będziemy mieć wolne popołudnie.
   -I co, zamierzasz wziąć się za Charlotte? – pytam. – Wcale się nie zdziwię, jeśli w tym czasie Ruda wymyśli kolejną torturę.
   -Dla mnie to nie tortury – szczerzy się Endrju. Kręcę ze śmiechem głową i wracam do dalszego przeglądania Instagrama.
   -Ty, stary, ten francuski to jednak dziwny język – Andrzej dalej ślęczy nad książką. – U nich ‘kocham cię’ i ‘lubię’ to to samo. Z jednej strony to klawo, ale z drugiej jak chcesz komuś powiedzieć, że się kogoś lubi, to ta druga osoba może pomyśleć, że wyznaje się jej miłość.
   -Może u nich nie mówi się komuś, że kogoś się lubi?
   -Myślisz?
   -Nie wiem. Spytaj się Raissy, to będzie dobry patent na podryw.
         Chłopaki zaczynają się zbierać na boisku. Kubiak z Kurkiem zaczynają powolny trucht, Mateusz jeszcze rozmawia przez telefon, Zbyszek z Grzesiek szwendają się bez celu, wreszcie przystają przy nas.
   -Uczysz się francuskiego? – Bartman zagląda w książkę Wronki. – Powodzenia. Francuski nie jest prostym językiem.
    -Co cię to obchodzi? – warczy w odpowiedzi Andrzej, nawet nie patrząc na Zibiego.
    -Nic – wzrusza ramionami Zbyszek. - Tu t’appelle Debil. Personne ne t’aime.
        Chłopaki śmiejąc się odchodzą, my patrzymy po sobie zdezorientowani, bo żaden nic nie zrozumiał.
   -Zrozumiałem tylko debil – mówię.
   -Czyli że chyba mnie przezwał? – Andrzej marszczy czoło. – Ja też go przezwę. Ja go tak przezwę, że będzie przezwany na całe życie.
   -A jak Charlotte przyjdzie i zobaczy, że się do niego rzucasz? Na pewno podkabluje Stefanowi i narobi ci niepotrzebnych problemów.
         Tak jak myślałem, parę minut później pojawia się Charlotte, która korzystając z ładnej pogody postanowiła pobiegać z nami. Chociaż jest ubrana w dres, Andrzej nie może przestać się na nią patrzeć. Kiedy po rozgrzewce zaczynamy biegać, Charlotte jest gdzieś z tyłu z Pitem i Marcinem. Andrzej nieustannie odwraca się do siebie, przestaje, gdy zalicza spektakularną glebę przez niezawiązanego buta. Bartman z Kurkiem wyją z niego na cały głos a zabójcze spojrzenia Endrju sprawiają, że śmieją się jeszcze głośniej.
   -W porządku, jesteś cały? – przed Andrzejem pojawia się Ruda. Delikatnie ujmuje jego twarz w dłonie i strzepuje piach z jego policzków i z brody. – Nic cię nie boli? 
         Jestem pewien, że Andrzej właśnie przeżywa the time of his life. Zerkamy na siebie znacząco z chłopakami. W takiej ekstazie to ja jeszcze Andrzejka nie widziałem.
   -Jest w porządku – Wronka bierze dłonie Raissy w swoje. – Dziękuję za troskę.
   -Spoko – Charlotte uśmiecha się szeroko targając Andrzeja po włosach. – I uważaj na siebie.
         Czekamy, aż wszyscy wznowią bieg i sami zaczynamy biec jako ostatni.
   -Kto jest miszczem, no kto? – Andrzej tańczy swój taniec radości. – Widzicie? Ona na mnie leci.
   -Powiedz to jeszcze głośniej a jedyne, co na ciebie poleci, to jej butelka z wodą – odpowiada Mateusz. – Zaliczyć jej nie zaliczysz. Jej, to znaczy Charlotte, nie butelkę z wodą. W każdym razie Charlotte zdecydowanie nie wygląda na łatwą. Właściwie to nawet nie wiemy, czy kogoś nie ma.
   -Na Insta nie ma żadnego śladu po facecie – zauważa Andrzej.
   -Sorry, zapomniałem, że dla ciebie wyznacznikiem związku jest zdjęcie na każdym możliwym portalu społecznościowym – mruczy Mikson. – Spójrz na mnie i na Helenę…
   -Wolę nie.
           Mateusz chyba się obraża, bo zostawia nas i podbiega do Rafała.
   -Wiecznie tylko Helena i Helena – marudzi Andrzej. – Już słuchać o tym nie mogę.
   -A ty tylko Charlotte i Charlotte – odpowiada mu milczący dotąd Wojtek. – Słuchaj, znajdź se jakąś pindzię na Tinderze i ci przejdzie.
   -Sugerujesz, że ona nie jest dla mnie? – Andrzej zaczyna się irytować. – Że za wysokie progi na moje nogi? Ja mam długie nogi!
   -Nie, nie o to chodzi, ale wszystko po kolei, powolutku – uspokaja go Włodi. – Ziomuś, znamy się tyle czasu. Pierwszy raz widzę cię takiego napalonego. Rozumiem, dla ciebie ma stajla i takie tam, no ale weź spauzuj! Daj jej parę znaków i czekaj.
   -A jak się nie doczekam?
   -To Charlotte jest jedyną kobietą na świecie? Człowieku, tego kwiatu jest pół światu!
   -Ten kwiat to akurat egzemplarz unikatowy.
   -Zabrzmiałeś jak zakochana gimnazjalistka.
   -Musicie się tak drzeć? – wtrącam się. – Zaraz cała kadra będzie o tym wiedziała.
           Chłopaki milkną. Do końca treningu mam spokój.


Charlotte

        Wchodząc w parkową alejkę, już z daleka słyszę francuską paplaninę. Ze Stéphanem rzeczywiście siedzi dwójka jego znajomych. Mężczyzna nie przykuwa mojej uwagi tak, jak kobieta. Jest bardzo ładna i ma delikatny, dźwięczny głos.
   -To jest właśnie Charlotte – Stéphane pokazuje na mnie, gdy tylko się do nich zbliżam. – A to jest Guillaume Samica, mój dobry kolega z reprezentacji i jego narzeczona Elena Mika.
   -Cześć – wymieniam z obojgiem uścisk dłoni. – Miło poznać. Mika… jesteś kuzynką Mateusza?
   -To jest moje ulubione pytanie wszechczasów, ale nie, nie jestem – zaprzecza ze śmiechem Elena. – To może wy sobie panowie sami pogadajcie, a ja się przejdę odwiedzić moich ulubieńców, okej?
   -Ja cię chętnie zabiorę, tylko Stéphane, jeśli mogłabym dostać tę listę, o której wcześnie rozmawialiśmy, bo po to właściwie przyszłam – zwracam się do Antigi i po otrzymaniu papierów wracam do ośrodka z Eleną. – Jesteś Polką, prawda? – pytam się jej.
   -Tak i z tego, co mi wiadomo, to ty w połowie też – odpowiada po polsku. Przytakuję głową, w duchu podziwiając jej warkocz zapleciony wokół głowy.  – Więc jak radzisz sobie z chłopakami?
   -Mam na to gamę różnych sposobów, zależy od osobnika.
   -Jak ja z nimi pracowałam, to doprowadzali mnie do szału.
   -Co tu robiłaś?
   -W tamtym sezonie, kiedy Stéphane razem z Phillipem objęli stanowiska, robiłam za ich tłumacza. Poza tym, uczyłam chłopaków francuskiego.
   -I jak?
   -Masakra. Kubiak się mnie bał, Bartman przyjął stanowisko ‘mam wyjebane bo i tak długo tu nie zabawię’, Kurek się nabijał ale w sumie się przykładał, Zagumny i Możdżonek, w ogóle z Zaksy chłopaki się przykładali… A właśnie, za jakim jesteś klubem?
   -Za żadnym. Nie interesuję się siatkówką.
        Elena spogląda na mnie zdezorientowana spod swojej równiutko ściętej grzywki.
   -Tak ani ani? Chociaż odrobinkę? – pyta zaskoczona. – To co ty tu robisz? Znaczy chodzi mi o to, że jeśli ktoś tu trafia, to musi siedzieć w tym temacie.
   - Stéphane zaproponował mi tę posadę po tym, jak zaczął rozglądać się za zawodnikami na ten sezon reprezentacyjny. Jeździłam z nim na mecze w kwietniu, miałam pooceniać zachowanie zawodników i takie tam. Teraz mam pilnować, żeby się nie zabijali i w razie czego od razu rozwiązywać konflikty między nimi – wyjaśniam.
   -To w takim razie nieznajomość siatkówki i brak sympatii klubowych ci w tym nieźle pomaga. Kojarzysz już siatkarzy z imienia i nazwiska?
   -Tego z reklamy kojarzę…
   -Kurka?
  -Tak tak, kojarzę jeszcze Bartmana, Kubiaka, Możdżonka i Łomacza. Całkiem sympatyczni są.
          Elena wybucha głośnym śmiechem.
   -Powiedziałam coś nie tak? – pytam. Nadal się śmiejąc zaprzecza, kręcąc głową.
   -Nie, po prostu nie pamiętam kiedy Bartman był sympatyczny, nie mówiąc już o Kurku – odpowiada. – Kubiak też jest dobrym agentem, ale z nim mam już całkiem dobre stosunki. Brat mojego byłego jest siatkarzem, więc to dzięki niemu poznałam wielu siatkarzy.
   -Guillauma też?
   -Nie, to już zupełnie inna historia.
            Pod ośrodkiem siedzi paru chłopaków, dla których przyjście Eleny wydaje się być niemałym zaskoczeniem.
   -No nie, nie wierzę! – Kubiak zeskakuje z murka. – Lenko, królowo złota!
   -Ty, Wrażliwy, hamuj piętą bo jeszcze pomyślę, że się za mną stęskniłeś – mruczy Elena.
   -Dlaczego nazwałaś go Wrażliwym? – pytam.
   -To długa historia – odpowiadają w tym samym momencie, po czym oboje wybuchają śmiechem. Tu rzeczywiście panują jakieś strasznie dziwne relacje…
   -W każdym razie, mamy do ciebie z Guillaumem sprawę – mówi Kubiakowi Lena. Michał bierze ją na bok, rozmawiają, co raz zerkając na nas.
   -Stefan ci ją przedstawił? – pyta mnie Bartek. – Dobra z niej zołza.
   -Nie wydaje się być taka zła – odpowiadam. – Podpadła ci czymś?
   -Trochę – mruczy pod nosem Kurek. Jestem na sto procent pewna, że to jego wina. Przypominając sobie o wcześniejszej prośbie Stéphana wracam do pokoju i kombinuję, jak jeszcze mogę sprawdzić chłopaków. Mając na to parę pomysłów uważnie przyglądam się siatkarzom podczas kolacji. Tym razem siadam z Karolem, Andrzejem, Wojtkiem i Pawłem. Wszyscy rozmawiamy dość normalnie za wyjątkiem Andrzeja. Już wcześniej zauważyłam, że coś z nim jest nie tak. Z chłopakami zachowywał się dość normalnie, ale miewał momenty, podczas których zachowywał się jakby był w innym świecie. Teraz to samo. Albo ćpa, albo ma jakieś problemy emocjonalne. Gdy przy stole zostajemy tylko my dwoje, postanawiam z nim porozmawiać. Wychodzimy na dwór i idziemy przed siebie.
    -Andrzej, jestem tu po to, by wam pomagać – zaczynam powoli mówić. – Jeżeli macie jakieś problemy możecie śmiało z nimi do mnie przychodzić. Z twoimi problemami też mogę ci pomóc.
   -Ale ja nie mam żadnych problemów – Wrona nerwowo przeczesuje palcami swoją grzywkę. – Naprawdę wszystko jest okej.
   -Nie jest.
   -Jest.
   -Nie jest.
   -Jest.
   -Mam o wszystkim powiedzieć Stéphanowi?
         Andrzej wygląda na przerażonego. Bawi się nerwowo palcami i boi się na mnie spojrzeć.
   -Bo… bo…ty… to znaczy ja… ja miałem dziewczynę… i ona mnie zostawiła.
        No i proszę, mamy powód. Nie dało się tak od początku?
   -Wiem, że trudno jest naprawić złamane serce, ale to nie koniec świata – łapię go za dłoń. Andrzej rozchyla usta, chyba chce coś powiedzieć.
   -Ona była dla mnie wszystkim! Ja zawsze angażuję się w związek na maxa, starałem się być dla niej jak najlepszy, mogłem jej zerwać gwiazdkę z nieba, mogłem w jej włosy wpleść promienie słońca a ona… ona mnie zostawiła.
   -Myślę, że mogę ci trochę ulżyć. Zapraszam do mnie, opowiesz mi wszystko od początku przy herbacie, co ty na to?

-------------------------------

Bardzo sympatycznie mi się to pisze, wszyscy są tacy uroczy i kochani. No i jest Lenka, moja najukochańsza Lenka, cieszę się przemocno, że udało mi się tu ją wpleść.

Komentarze

  1. " -No chyba, że ja coś za głośno palnę, znów, to będziemy uzgadniać u którego oglądamy mecze – śmieje się Kurek, a my za nim."
    Sil, padłam, oficjalnie, umarłam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę jestem w stanie uwierzyć, że Wrona jest takim debilem w rzeczywistości. a w ogóle milusia ta scena z wspominaniem dawnych czasów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jej. Jak pięknie pokazałaś anatomię konfliktu, czegoś co powinno być monolitem. I ten rozdźwięk między ekipami. Cudo po prostu. A Twoja kreacja Wrony to mistrzostwo w dziedzinie parodii.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stalker

I've sowed pain and instead of it, love will sprout in another spring.

Ave Delfina (II)