Hope there's someone who will take care of me when I die, will I go.
Pamięta ktoś jeszcze Lolę i Grześka z Naturalnej, przepięknej Lili? To mały powrót do nich, tym razem z Walentyną na czele. Endżoj.
Hope There's Someone
Hope There's Someone
Telefon milczy. Ciągle zerkam na ekran w
nadziei na wiadomość, na połączenie. Chyba powinnam przyzwyczaić się do ciszy z
jego strony. Dlaczego mnie to jeszcze dziwi? Znów powstrzymuję łzy, zaciskam
wargi i kończę makijaż. Trzy razy sprawdzam torbę, czy aby na pewno wszystko spakowałam,
rzucam się na łóżko i czekam na sygnał od Lolity. Ten wyjazd wcale nie jest
dobrym pomysłem. Pierwsze spotkanie pokazało, że nic nie będzie takie, jak to
sobie sprytnie zaplanowałam w mojej chorej głowie. Teraz najchętniej poszłabym
spać i wstała wtedy, gdy zostanę na świecie zupełnie sama. Z dużego pokoju
słyszę tykanie zegarka, zamiast tego wolałabym dźwięk wiadomości od
Wiadomo-Kogo, ale Wiadomo-Kto ma mnie już chyba serdecznie dość. Nawina, dawno
powinnam to skończyć, a nie czekać. Na co ja nadal czekam, aż pieprznie
wszystko i do mnie przyjedzie, tak jak tego oczekuję? Naiwna, idź się leczyć.
Wcale na to nie zasługujesz. Poza tym, to bardzo smutne, że od zawsze było tak,
że to ja się wszystkimi przejmowałam, że jak komuś było źle to i mnie było źle.
Nigdy nie było na odwrót. Mi było źle, to nikogo przy mnie nie było, słyszałam
tylko ‘Będzie dobrze, uśmiechnij się’ i tyle. Odkąd mam przy sobie Lolę i
Grześka, we trójkę dbamy o siebie nawzajem. Ostatnio z życiem było u mnie na
bakier, właściwie może i by go nie było, ale przyszli oboje i wymyślaliśmy
razem różne bajki. Upiliśmy się, świat przez to wydawał się być lepszym
miejscem.
‘Schodź i ratuj mnie od tego osła’
Uśmiecham
się doskonale wiedząc, co tak naprawdę Lola myśli o ‘Ośle’. Spoglądam ostatni
raz w lustro, poprawiam włosy i zbieram się do wyjścia, gdy dostaję kolejnego
smsa.
‘Nie mogę się doczekać, aż
zobaczę Ciebie na trybunach ’
Tak,
super, ja też nie mogę się doczekać, aż znów namieszam sobie Tobą we łbie.
Wysyłam mu uśmiechniętą minkę i szybko schodzę do samochodu Łomacza.
-TERAZ
KIEDY SIEDZĘ W DOMU SAAAAM, TĘSKNOTA NISZCZY MÓJ ŚWIAAAT!
Czasem zastanawiam się, kto tak
właściwie zajmuje się muzyką, Lola czy Grzesiek? Mina Lolity mówi sama za
siebie, nawet nie muszę pytać ile już trwa jego koncert. Wyjmuję z torebki
telefon, na wszelki wypadek, jakby Michał odpisał.
-Daj sobie z nim spokój – mruczy Lola
spoglądając na mnie poważnie. – Przyjeżdżamy do Bełchatowa i wyłączam ci
telefon. Nie żartuję.
-Cooo, Michałek znów daje dupy? – Grzesiek
kończy w połowie swój koncert i włącza się do rozmowy. – My dear Valentine, jak
to się mówi, miej wyjebane a będzie ci dane, mam rację, Lolito?
-Wyjątkowo masz – przytakuje mu blondynka. –
No właśnie, po drodze proponuję wstąpić na hot dogi.
-Dopiero co jadłaś śniadanie – zauważa
Łomacz, przez co Lola traktuje go niezbyt lekkim uderzeniem w głowę, bo
Grzesiek aż się krzywi. Uśmiecham się nieznacznie i ponownie spoglądam na
wyświetlacz telefonu. Ciągle nic. Loli z Grzesiną nadal się przedrzeźniają,
korzystając z okazji wysyłam Michałowi krótkie ‘Odezwij się, proszę’.
-Dobra Łomaczow koniec, bo ją nic nie bawi.
Spuszczam głowę zupełnie nie wiedząc, co
mam im powiedzieć. Grzesiek wzdycha cicho, włącza radio i skupia się na drodze,
Lolita za to nie spuszcza ze mnie wzroku.
-Nie chcę jechać – mówię. – Boję się.
-Czego ty się boisz? – prycha Lo. – Zawsze
się zastanawiałam, jak mogłaś bujać w Kurze, ale w sumie jakby nie patrząc,
lepszy on niż Michał. Jak się w nim zakochasz, to cóż, no to się zakochasz.
-Bartek jest sam. No i cię lubi – dodaje
Łomacz.
-No to super, że mnie lubi, też go lubię –
odburkuję, naciągając czapkę na oczy. - Nie ma mnie.
-Jesteś – Lolita ściąga czapkę z mojej
głowy. – I Bartek też będzie. Nic ci dzisiaj nie pisał?
-Tylko tyle, że nie może się doczekać, aż
zobaczy mnie na hali.
-Świetny podryw, dziesięć na dziesięć.
-Mogłabyś przestać się nabijać? Ja go lubię
i tyle.
-Jeszcze lubisz czy znów za nim wzdychasz?
-Zamknij się.
Lolita uśmiecha się szeroko. Wyciąga z
torebki zeszyt i długopis, to znak, że zaraz zacznie pisać. Tradycyjnie bazgrze
coś szybko, kręci nosem, zamazuje, krzyczy na Łomacza, że swoją osobą zabiera
jej całą wenę.
-O czym myślisz? – pyta mnie nagle.
-O Michale – odpowiadam zgodnie z prawdą. – O
tym, że nie przespałam kolejnej nocy myśląc o nim.
Lola zagryza dolną wargę, patrzy się
przez chwilę na kartkę, odwraca stronę i pisze coś pod nosem nucąc melodię,
której nigdy wcześniej nie słyszałam. Grzesiek gasi radio, jedyną muzyką jest
nucenie Lolity, tak bardzo uspokajające i delikatne. Do odpowiedniego klimatu
brakuje jeszcze deszczu, słońce zupełnie nie pasuje. Wtedy poprosiłabym Lolę o
kartkę, napisałabym do Michała długi list, który pewnie byłby mokry od moich
łez.
-Gdybyś miała napisać coś do Michała, jakbyś
to zaczęła?
-Mogłabyś przestać w moich myślach?
-Przepraszam no, tak wyszło. No to jakbyś go
zaczęła?
-Cały czas myślę o chwilach, które dla
ciebie straciłam.
-Ostatnio składasz się tylko ze smutku,
trzeba to zmienić – wtrąca się Grzesiek. Wzruszam ramionami i zamykam oczy,
chcąc się zdrzemnąć. Budzą mnie w Bydgoszczy, gdzie robimy postój, potem znów
usypiam. Budzę się jakieś dwadzieścia kilometrów przed Łodzią i mija trochę nim
orientuję się, co się dzieje.
-Ślinisz się we śnie niczym małe dzieci –
Lola dziubie mnie w bok na rozbudzenie. Warczę, przecierając zaspane oczy.
-Spadaj – odpowiadam mało inteligentnie. Na
wyświetlaczu komórki ciągle nie widnieje żadna nowa wiadomość czy połączenie, a
Lola, korzystając z tego, że jeszcze nie do końca ogarniam, zabiera mój
telefon.
-Nie dojechaliśmy do Bełchatowa! –
bezskutecznie protestuję, bo Lolita gasi komórkę i chowa do swojej torebki.
-Nie odezwał się i tego nie zrobi, nie łudź
się. I nie próbuj go tłumaczyć, nie powinno być dla niego nic ważniejszego od
ciebie. Skoro on tyle się do ciebie nie odzywa, ty też masz prawo dobrze się
dziś bawić i ja tego dopilnuję.
Dla świętego spokoju przytakuję głową.
Staram się jak najmniej dać po sobie poznać, że w tej chwili wolałabym zawinąć
się w koc i popłakać w samotności. Zatłoczona hala pełna fanek Skry Bełchatów
to ostatnie miejsce, w którym chcę teraz być. Na widok Bartka Lolita jak zwykle
tarza się ze śmiechu, ja próbuję wypaść naturalnie, uśmiecham się lekko i
macham mu. To może być ostatni mecz Skry z Jastrzębiem w walce o finał
PlusLigi. Zawodnicy obydwu drużyn są tak samo skoncentrowani, tylko na początku
Kurkowi idzie gorzej. Loli twierdzi, że go rozpraszam.
-Mnie
też tak czasem Lili rozprasza – chichocze głupkowato Grzesiek.
-No, to było widać po wynikach Lotosu –
odpowiadam, skutecznie zamykając usta Łomaczowi do końca meczu. Ostatecznie po
czterech setach to Skra ma awans do finału, do którego w większości przyczynił
się Kurek.
-Najwidoczniej to nie ja go tak rozpraszałam
– mówię patrząc, jak Bartek cieszy się ze zdobytej statuetki. Grzesiek mruczy
coś do siebie pod nosem, po czym przepychając się przez tłumy kibiców wprowadza
nas na boisko i zostawia gdzieś z boku.
-I co ja mam tu robić? – pyta Lolita,
rozglądając się wokół siebie. – Ładnie wyglądać?
-Na pewno ktoś oprócz Kłosa zwróci na ciebie
uwagę – uśmiecham się szeroko widząc kątem oka przyglądającego się nam
siatkarza.
-Czy możemy udawać, że go nie znamy? Albo
lepiej, że on nie istnieje?
-A to coś da?
-Nie wiem, ale chętnie spróbuję.
Niestety nie wprowadzamy tego planu w
życie, bo przychodzi do nas Kurek. Tuli się ze mną nieco dłużej niż z Lolą,
nawet rozmawiając z nami właściwie nie patrzy się na nią. Gdyby nie obecność
Kłosa, którego Lolita nie trawi, dawno zostawiłaby nas samych.
-On będzie? – Lo nie wytrzymuje, pokazuje
palcem na Karola.
-Będzie, będzie jeszcze Możdżon, Bąku,
Zator, Winiar, Kubi z Zibim też, bo tu przyjechali – Bartek potwierdza obecność
swoich kolegów przez co jeszcze bardziej nie mam ochoty do niego jechać. Robimy
z Lolitą dobrą minę do złej gry, w samochodzie ochrzaniamy Grześka, że nic nie
wspomniał o reszcie siatkarzy.
-Ja też nie wiedziałem! – broni się. – A
gdybym wiedział, to bym nie powiedział, bo byście nie chciały jechać.
-To chyba logiczne – odpowiadam. - Nie widzę
nic fajnego w siedzeniu z twoimi kolegami.
-Picie będzie fajniejsze – szczerzy się
Łomacz, zatrzymując się przy najbliższym monopolowym. Wychodzi trzymając trzy
flaszki pod pachą. – Bartek ma wino i wódę, chłopaki też coś mieli skołować.
Spytałabym się kto to wszystko wypije,
ale to zbędne pytanie. W mieszkaniu Kurka jest już reszta siatkarzy i
rzeczywiście, ja i Lola to jedyne kobiety w tym towarzystwie. Czuję się
nieswojo, Lolicie to chyba bez różnicy. Śmiejąc się głośno z żartu opowiadanego
przez Winiarskiego przygotowuje mi i sobie po drinku, po czym siada ze szklanką
na kolanach u Grześka. Siadam obok nich, starając się zbytnio nie wyróżniać.
Panowie piją kolejną kolejkę, ja ciągle sączę mojego drinka, wyłapując
spojrzenia ze strony Zatorskiego, który tak jak ja jest raczej cicho. Lola
postanawia wyjść na balkon na papierosa, dla towarzystwa bierze mnie ze sobą.
-Ej, mon amour, uśmiechnij się trochę, mamy
darmowy alkohol, korzystaj – podsuwa mi paczkę. Kręcę przecząco głową,
podbierając jej papierosa. – Tak w ogóle, to chyba wpadłaś w oko Zatorskiemu.
-Ta, zauważyłam – oddaję Loli fajkę. –
Paskudności.
-Co,
papierosy czy Zatorski?
-I jedno i drugie. Za to ty zachowujesz się
nazbyt poufale.
-Korzystam, póki nie ma Lilci. Ten debil nie
widzi nic poza swoją Lilianką, także do głowy mu nie przyjdzie, że ja coś tam
do niego ten tego. A ty też nie rozpaczaj, napij się to ci przejdzie. Co oni
się tak na nas wszyscy gapią?
-Obgadują nas, dziwisz się?
-Jakoś nie zbytnio. Jak myślisz, kto się
pierwszy upije?
-Bartman, zaraz za nim Łomacz z Kubiakiem.
-Też tak obstawiam a szkoda, bo mogłybyśmy się
o coś założyć. No nic, chodź skarbie, wracamy.
Nie lubię dymu papierosów, ale mogłabym
jeszcze trochę postać na balkonie, zamiast wracać do środka. Kończę drinka,
Kubiak proponuje, że zrobi mi kolejnego. Zgadzam się, potem nawet siadamy z
boku i prowadzimy naprawdę miłą rozmowę dopóki nie przybiega nieco wstawiony
już Zbyszek, że będziemy budować zamek z krzeseł i koców. Przyłączamy się do
tego pomysłu, z bartkowej sypialni wszyscy razem tworzymy małe ‘królestwo’.
Otwieram się, wreszcie zaczynam się śmiać, pozwalam nosić się Bartkowi na
plecach, ale mimo to piję bardzo mało. W końcu wchodzimy wszyscy do środka,
ledwo co się tam mieścimy, podając sobie butelkę wódki i karton soku.
Towarzystwo szybko odpada, Lola usypia na podłodze w salonie oparta o Łomacza,
na jej nogach głowę ma Możdżon, gdzieś pod balkonem śpi Kubiak z Bartmanem,
reszta rozwaliła się na kanapach. Zostałam tylko ja i Bartek. Pomagam ogarnąć
mu cały ten syf z salonu i kuchni.
-Dziękuję za pomoc – uśmiecha się, gdy udaje
nam się doprowadzić mieszkanie do jako takiego stanu. – To co, wino i idziemy
do zamku?
Uśmiechem zgadzam się na propozycję
Bartka. Biorę od niego kieliszki, wchodzimy pod koc i przez parę minut nie
mówimy nic. Bawię się światłem księżyca padającym na podłogę przez żaluzję,
przepuszczam je pomiędzy palcami.
-Strasznie się cieszę, że tu jesteś.
Czekałem na ciebie, wiesz? – głos Bartka wydaje się być bardziej pociągający
niż zwykle. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on rzeczywiście jest taki,
jakim go sobie wyobrażałam parę lat temu w liceum. Nigdy nie sądziłam, że choć
raz moje wyidealizowanie będzie prawdziwe.
-C’est super – przymykam na chwilę oczy,
jakby to miałoby pomóc ustabilizować szybkie bicie mojego serca.
-Puszczę ci coś, poczekaj – Bartek wyłazi z
‘zamku’, by za moment wrócić z komórką. Wsuwa się z powrotem obok mnie, grzebie
w telefonie i puszcza piosenkę, którą doskonale znam na pamięć. Oboje nie
zwracamy uwagę na rozwalone po całym mieszkaniu towarzystwo, zaczynamy śpiewać
i mamy z tego ogromną frajdę. Potem Bartek puszcza Paktofonikę i próbuje
rapować, ale bardziej niż rap wychodzi mu oplucie całej swojej twarzy. Wreszcie
uspokajamy się, wyłączamy piosenki i kładziemy na plecach.
-O czym teraz marzysz? – pyta mnie.
-Je ne sais pas – mówię. – Może o tym, żeby
sprawy między mną a moim facetem wreszcie się wyjaśniły?
-Jest źle?
-Nie wierzę, że ta papuga Łomomacz nic ci
nie wypaplał.
-Łomomacz?
-Taaak, tak czasem nazywam Grześka. No więc?
-No coś tam wspomniał.
-I co o tym myślisz?
-Nic ci nie powiem, bo jestem po alkoholu,
dlatego wolę milczeć. Gdybym nie był po alkoholu to bym pewnie powiedział, że
wszystko wam się ułoży.
-Ale jesteś i uważasz inaczej, prawda?
-Nic ci nie powiem, ale szkoda, by ktoś taki
jak ty marnował się w związku, w którym nie czuje się dobrze. Ile wy już
jesteście razem?
-Ponad trzy lata. Ostatnio jak u niego byłam
przez przypadek znalazłam pierścionek i myślałam, że może chce mi się
oświadczyć…
-Przyjęłabyś te oświadczyny?
-Nie wiem. Pewnie w przypływie chwili tak,
ale jeśli ma tak ciągle znikać i nie dawać znaku życia przez parę dni, to
raczej byłby błąd. Był przy mnie przez rok, potem powoli zaczęło go braknąć.
Może ma kogoś jeszcze na boku, nie wiem, szczerze, nawet nie byłabym zdziwiona.
-Mówi ci, gdzie był?
-Zwykle mówi. Raz koledzy go namówili, żeby
polecieli na weekend do Paryża, no to poleciał. Beze mnie. Wysłał mi tylko
fotkę spod Wieży Eiffla z pozdrowieniami. Przepłakałam cały dzień, przez dwa
kolejne nie wychodziłam z domu. A on potem, jak gdyby nic, przyjechał i
przywiózł mi miniaturkę Wieży. Teraz nie odzywa się trzeci dzień. Albo czwarty? Nie wiem, od pewnego czasu nie
liczę. Bo w tym chodzi o to, że jego dla mnie nigdy nie było. Jak ostatnio
leżałam w szpitalu to dowiedział się tego od Lolity, kiedy właściwie miałam
robiony wypis.
-Co się stało?
-Nieważne.
-Dlaczego ty z nim nadal jesteś?
-Może za bardzo się przywiązałam a może boję
się być sama?
Rozmowę przerywa nam czyjeś
przebudzenie. Po krokach rozpoznaję Lolę, która zamyka się w łazience i
wymiotuje. Wzdycham głęboko znając ten schemat na pamięć, zaraz wyjdzie,
oznajmi co zrobiła a następnie będzie siedzieć i albo śpiewać, albo gadać,
dopóki znów nie uśnie. Słyszymy kolejne kroki, w drzwiach staje Zbyszek i także
nie wygląda zbyt dobrze.
-Chce mi się rzygać – oznajmia. – Gdzie
mogę?
-Zapukaj do łazienki, Lolita tam jest, może
cię zaprosi – odpowiada mu Bartek.
-Idę zrobić im gorzkiej herbaty, powinno im
się polepszyć – stwierdzam zdając sobie sprawę, że dzięki temu ucieknę od
żałosnego wyżalania się Kurkowi. Idę więc do kuchni, udaję zajętą rozeznawaniem
się po pomieszczeniu.
-Robisz nam herbatę? – Lola siada na
podłodze przy szafkach. – Bartman jeszcze rzyga. Kretyńsko wyszło, to ty miałaś
się najebać, nie ja.
-Nikt ci nie kazał tyle pić – wzruszam
ramionami, podając jej szklankę z wodą. – Lepiej ci?
-Odrobinę. Ty nie śpisz?
-Gadam z Bartkiem.
-On wygląda jak dzieciak, ale zachowuje się
jak facet i naprawdę Val, zastanów się nad tym wszystkim, bo on się tobą
zaopiekuje a ty potrzebujesz opieki i kogoś silnego w życiu. Gdyby nie Grzesiek
ja bym to zrobiła, wiesz, jak bardzo cię kocham. Boże, ile on razy gadał
dzisiaj o tej pierdolonej Lili! Tak strasznie się powstrzymywałam żeby się nie
rozpłakać, ale nie o mnie teraz gadamy. Zaczęłam pisać w samochodzie piosenkę.
-Pamiętasz ją?
Lolita wychodzi i wraca z kartką.
Uważnie czytam tekst, w którym w oczy rzuca mi się zdanie Wciąż myślę o
tamtych nocach.
-To o
mnie, prawda?
-O mnie też. W końcu obydwie myślimy o
chwilach straconych dla kogoś, nie?
Bartek z Zibim przychodzą w momencie,
gdy woda zaczyna się gotować. Zalewam kubki i dosiadam się do nich. Zbyszek
czyta dzieło Loli kiwając z uznaniem głową.
-W chuj prawdziwe – mówi powoli. Lo opiera
brodę o kolana i kiwa się na boki przyglądając mu się, najwidoczniej czeka na
historię z jego życia, którą będzie mogła opowiedzieć w swojej kolejnej
piosence. – Pamiętam, jak zostawiła mnie dziewczyna, przez miesiąc wystawałem
pod jej blokiem.
-Stalker – mruczę, językiem sprawdzając, czy
mogę już upić łyka herbaty. – Jak się wtedy czułeś?
-Beznadziejnie – wyznaje. – Ja tylko
czekałem, ja nie robiłem nic więcej oprócz czekania.
-I doczekałeś się?
-Nie.
-Ja tam będę czekał – odzywa się Bartek, ale
tylko ja rozumiem co powiedział, bo Lola z Bartmanem proszą go o powtórzenie. –
Oj nic, do siebie to powiedziałem – zbywa ich. Czuję się z tym niezręcznie,
zostawiam niedopitą herbatę i kładę się spać. Przed południem budzi mnie czyjś
dotyk palców na karku. Za sobą widzę Kurka, który na powitanie całuje mnie w
skroń. Przez resztę pobytu w Bełchatowie staram się ogarnąć i udawać, że ten
mały gest nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Przez połowę drogi do Gdańska
kieruję ja, choć jestem beznadziejnym kierowcą i nie znoszę samochodu Łomacza,
bo Lola wrzeszczała, że czuć od niego alkohol i ona z pijakiem jechać nie
będzie. Zgodziła się na zmianę dopiero w Bydgoszczy, przy okazji oddając mi
telefon. Włączam go, widzę dziesięć połączeń nieodebranych od Michała.
Resztkami silnej woli dzwonię do niego dopiero w mieszkaniu. ‘Nie dzwoniłem, bo Tomka rzuciła Kaśka no i
go tak pocieszaliśmy z klubu do klubu’ słyszę tłumaczenie a za chwilę wyrzut,
że przecież ja też nie odbierałam, że tak się nie robi, że on się martwił.
-Ty się martwiłeś? Nie odbierałeś przez
cztery dni, co ja mam na to powiedzieć? Wysiadam, mam dosyć dawania tobie
kolejnych szans. Zastanów się, czego ty chcesz od życia.
Kończę połączenie bez pożegnania. Na
wyświetlaczu miga koperta z wiadomością od Bartka. ‘Już mi Ciebie brakuje’. Mimowolnie przypominam sobie słowa Lolity i
robi mi się strasznie źle i boję się, że skończę tak jak przed paroma
tygodniami. Chowam się pod kołdrę by za chwilę spod niej wyjść, ubrać się i
trafić wprost w ramiona Loli.
-Życie jest ogólnie do dupy, Mała, ale ja tu
jestem z tobą – gładzi moje włosy. – Ja tu jestem z tobą, nie rozklejaj się, bo
ja też zaraz się rozkleję. Zobacz, jest ktoś, kto za tobą tęskni i to dla niego
musisz to wszystko uporządkować. I masz mnie, masz Grześka i dla nas też musisz
być silna, bo my drugi raz nie przeżyjemy tego, że możemy cię stracić.
wiesz kocie, strasznie mi się podoba klimat tego. no i wiadomo, że Val musi odciąć się od Michała (ach te Michały) i pozwolić, żeby Bartuś się nią zaopiekował. a tak w ogóle to jeszcze mnie interesuje, co było Val.
OdpowiedzUsuńMichały są najgorsze! i zrobiło mi się tak bardziej smutno niż zwykle.
OdpowiedzUsuń