Równie dobrze to może nic dla Ciebie nie znaczyć.

Odzywam się na sam początek, bo to, co napisałam, wymaga wyjaśnień. Inspirację czerpałam głównie z dwóch seriali - Skins i Girls, szczególnie jak ktoś oglądał pierwszy powinien to zauważyć (przynajmniej ja tak myślę). Jeżeli chodzi o bohaterów siatkarzy, pewnie pomyślicie 'O Jezu, znów oni, czy ona potrafi pisać o kimś innym?'. Ja naprawdę chciałam napisać o kimś innym, ale nikt mi nie pasował, więc została ta dwójka, choć dużo rzeczy mi nie pasowało. Druga rzecz, to motyw tej miniatury. Też znany, szczególnie z Heartbreakera, nawet w tej wersji pojawił się w którymś z pierwszych odcinków. Bohaterkami są Antonina, jej siostra bliźniaczka Roma, dziewczyna Tośki Ola, oraz piękni i młodzi Bartman i Kubiak  (młodzi to znaczy po liceum + bardzo proszę, nie wyobrażajcie sobie Michała w tej paskudnej platynie, okej?). No, to chyba tyle. Czytajcie, komentujcie i takie tam. Enjdżoj.


 I want you



     -Ślicznie wyglądasz.
  -Wyglądamy identycznie, więc ty też jesteś śliczna.
      Roma uśmiecha się do mnie, dopinając niesforne pasemko włosów.
  -Tośka, nie denerwuj się tak – mówi. – Wszystko będzie okej.
  -A jeśli Olka obrazi się za Michała? – pytam.
  -Misiek ma być po to, żeby pilnować mi Zibiego, to już było z Olką ustalone. Z resztą Tośka, zobacz, rodzice są szczęśliwi, że nie idziesz sama, masz całkiem niezłą przykrywkę, którą kiedyś bardzo bardzo lubiłaś… - Roma widząc moją minę urywa zdanie. – Jest zazdrosna?
   -A ty byś nie była? Poza tym, skoro jak twierdzisz nie boisz się co może zrobić Zbyszek widząc Wiktorię, to dlaczego chcesz by go Michał pilnował?
   -Przezorny zawsze ubezpieczony. A z tego co nam wiadomo, to Daga idzie też sama więc gdybyś szła z Olką, raczej prędzej czy później siedziałabyś sama przy stole.
W myślach przyznaję rację krótkiej analizie mojej siostry. Słysząc dzwonek do drzwi przejeżdżam usta błyszczykiem i podążam za Romą na dół. Zbyszek już zdążył zbajerować rodziców, podczas gdy Michał stoi grzecznie oparty pod ścianą i tylko się uśmiecha.
   -No i są gwiazdy wieczoru! Wyglądacie olśniewająco – Bartman nie zważając na nic całuje Romę, za to Misiek ledwo co dotyka ustami mojego policzka.
   -Naprawdę wyglądasz ślicznie – szepcze nieśmiało, pomagając mi w założeniu płaszcza.
   -Dzięki, tobie też do twarzy w garniturze – odpowiadam. Czuję się odrobinę skrępowana przypominając sobie jak bardzo szalałam za nim, gdy razem ze Zbyszkiem przyszli do naszego liceum. Do tej pory jest mi niewyobrażalnie wstyd i naprawdę ciągle mam nadzieję, że on niczego się nie domyślał. Szczerze mówiąc, na bystrego to on nie wygląda…
   -To co, laski, zaczynamy beforek? Wódeczkę mamy, ja mam dwie małe cytrynóweczki, Miś chowa nam czyste – Zibi odwraca się do nas prezentując swój śnieżnobiały uśmiech.
   -Ty coś na afterek zostaw – śmieje się za kierownicą samochodu Michał.
   -Na afterek to my wracamy z Romą do mojego łóżka – odpowiada Bartman i naprawdę nie widzę w tym nic śmiesznego, choć i on i moja siostra mają z tego niezły ubaw. Zaczynają sobie słodzić, wyłączam się i w myślach odtwarzam piosenkę. – Te, Tosiek – Zbyszek łapie mnie za kolano, by zwrócić na siebie moją uwagę. – Jak będziesz szła z Oleńką do łazienki na małe co nieco, weźcie Misia, niech się czegoś nowego nauczy, co? – znów razem z Romą zaczynają rżeć na cały samochód. Gdyby nie Roma wcale nie próbowałabym go polubić. Czasem zdarzają się momenty, że jest do zniesienia, ale ogólnie go nie lubię i raczej trzymam się od niego z daleka.
Nie chcę tej studniówki. Nie wiem, po co dałam się namówić na nią Romie. Mam nieodpartą ochotę poproszenia Michała o zatrzymanie się, bym mogła wysiąść i wrócić do domu, ale jakoś głupio mi o to prosić. Przed wejściem do sali bankietowej, gdzie odbywa się impreza, cała się trzęsę. Udaję, że to z zimna a nie z niepokoju, choć nikt z moich towarzyszy mnie o to nie pyta. Odnajdujemy stół naszej klasy, ludzie dopiero zaczynają się zbierać. Olka zjawia się parę minut po nas i nie od razu ją poznaję. Robi ogromne wrażenie, wchodzi pewna siebie ale z daleka bije od niej chłód i zdystansowanie do otoczenia. Pierwszy raz widzą ją tak mocno umalowaną, w krótkiej czarnej sukience i wysokich obcasach. Przyzwyczaiłam się do Oleńki w dżinsach, bluzach i trampkach a nie do Oleńki uciekinierki z okładki pisma modowego. Mimo to strasznie mnie kręci i nie mogę oderwać od niej wzroku.
  -Skarbie, czarujesz – szepczę jej do ucha, kiedy siada obok mnie. Śmieje się, ale nie jest to ciepły śmiech, to raczej sarkastyczny śmiech.
  -Skarbie to możesz mówić do swojego nowego chłoptasia, nie do mnie. To jego na dzisiaj wybrałaś więc najlepiej będzie, jeśli nic nie będziesz do mnie mówić – odpowiada i znów gdzieś idzie. Czuję się z tym źle i mam wyrzuty sumienia, choć wcześniej tyle razy się jej pytałam, czy na pewno zgadza się na taki układ. Roma posyła mi pytające spojrzenie, wzruszam ramionami i cieszę się, że więcej nie docieka. Olka wraca na parę minut przed polonezem naszej klasy, gdy jestem cała zdenerwowana sytuacją z nią i stresem przed tańcem. Boję się, że wywinę orła albo pomylę kroki, nawet uścisk dłoni Miśka i jego uśmiech nic nie dają. W końcu słyszę pierwsze takty muzyki. Liczę sobie w myślach jednocześnie starając się nie panikować. Nie uśmiecham się, nie chcę naklejać na usta sztucznego uśmiechu, nie patrzę na kamerzystę ani na fotografa. Powoli jednak zaczynam czuć się jak na ogromnym balu, gdzie jestem księżniczką a Michał moim księciem. Ukradkiem uśmiechamy się do siebie, poważne spojrzenie Olki przywraca mnie na ziemię i sprawia, że znów czuję się okropnie i na pewno nie jestem księżniczką, tylko jakąś złą wiedźmą. Na zdjęciach staram się robić dobrą minę do złej gry, że niby fajnie, że ładnie wyglądam, że wcale nie mam ochoty wrócić do domu, skądże, chodźmy tańczyć i bawić się, to nasza noc!
   -Ola mnie chyba nie lubi – mówi mi Michał, gdy kończy się ta żałosna sesja fotograficzna.
   -Ona mało kogo lubi – wzruszam ramionami. Bardzo dobrze, że nie mam jej w zasięgu wzroku, pewnie się już obraziła i wyżala swojej przyjaciółeczce. Mam to gdzieś.
   -Antonina, jak chcesz, to ja mogę sobie pójść…
   -Michał, ale ja chciałam z tobą iść – nie daję Kubiakowi dokończyć. – Bardzo się cieszę, że tu jesteś ze mną. Olka nie chciała iść w ogóle, zdecydowała się w ostatniej chwili, kiedy dawno cię zaprosiłam. Nie może teraz dąsać się jak małe dziecko.
   -Ale jak coś będzie nie tak, to mów.
       Przytakuję, choć i tak nic nie powiem, pewnie się rozpłaczę albo zamknę w toalecie. Wracamy do stołów na pierwsze ciepłe dania, pojawia się i Alex. Nie wiem, jak mam się zachować. Nie mogę skupić się na jedzeniu, nie mogę też dać po sobie poznać, że wszystko jest nie tak, jak być powinno. Co więcej, zauważam zezowate spojrzenia Zbyszka w kierunku Wiktorii i jej chłopaka. Nie wiem, czy Roma też to widzi. Zapewne widzi, tradycyjnie udając, że nic się nie dzieje.
   -Przepięknie wyglądasz ze swoim nowym chłopakiem! Widać, stara miłość nie rdzewieje.
       Szydera Olki kompletnie wytrąca mnie z równowagi. Jeżeli chciała tym zrobić mi przykrość, to gratuluję, udało jej się to.
   -Spierdalaj.
   -Tego słowa nauczył cię twój nowy chłopak? Nie wiedziałam, że on jest taki wulgarny, co na to twoi rodzice, czy zaakceptują kogoś takiego przy tobie?
   -Odezwij się, gdy przestaniesz zachowywać się jak pizda.
       Olka milczy. Szybko je, kiedy gasną światła znika, nie muszę zgadywać z kim i gdzie. Chcę się dobrze bawić, w trójkę, to znaczy ja, Roma i Zibi zaczynamy pić, Michał robi za kierowcę, więc odmawia. Zbyszek się nie ogranicza, od początku pije najwięcej i najbardziej rwie się na parkiet. Roma odciąga nas daleko od Wiki, mimo to Zbyszko chyba nieustannie jej szuka, przynajmniej tak mi się wydaje. Wszystko wydaje się być w porządku, dopóki na horyzoncie nie pojawia się Olka z Dagmarą. Specjalnie stają blisko bym musiała patrzeć jak ocierają się o siebie. Odwracam się do nich plecami, ale nie mam siły udawać, że jest super. Roma pod pretekstem zapalenia bierze mnie do palarni. Wcale nie musi nic wymyślać, chłopaki mają oczy i też widzieli ten żenujący pokaz dziewczyn.
   -Dlaczego ty z tym nic nie robisz?! Przecież to twoja dziewczyna, na co ona sobie pozwala, czy ona jest normalna?! – mówi ostro.
   -No co mam zrobić? Mści się, że poszłam z Michałem, jest zazdrosna – odpowiadam.
   -I co, to ją usprawiedliwia? Proszę cię, chciałaś z nią iść, ona nie chciała, więc namówiłam cię na Michała. W ostatniej chwili się zdecydowała. Czy ona myślała, że twoje życie jest jej podporządkowane?
       Właściwie tak, Roma zgadła, moje życie jest Olce podporządkowane bo jesteśmy parą, choć teraz to już sama nie wiem. Ugh, zimno tu, mogłybyśmy już wracać na salę. I gdzie mi tu z tym dymem w twarz?
   -Toooośkaaaa, nie udawaj, że nic nie widzisz.
   -Ładne gwiazdy, co nie?
   -Antonina nie zmieniaj tematu. W twoich oczach widzę, że ona jest na dobrej drodze żeby złamać ci serce.
          Jeżeli się nie mylę, właśnie teraz moje serce pęka na maleńkie kawałki. Intensywnie mrugam powiekami próbując powstrzymać wodospad łez. Zimno, tragicznie, dajcie mi kocyk i paczkę chusteczek.
   -Już, cicho, nie gadajmy o tym. Mam makijaż, nie mogę się rozklejać.
       Roma obdarowuje mnie pocałunkiem w czoło o zapachu dymu papierosowego, bierze za rękę i energicznie prowadzi do środka. Kiepsko wychodzi mi naśladowanie siostry, nie potrafię z taką pewnością siebie iść, na pewno nie w tych szpilach. Roma uśmiecha się do swojego chłopaka Zbyszka, ale ten nie uśmiecha się do niej, nawet jej nie widzi. Wpatrzony jest w swoje dawne zauroczenie, które z kolei ma go serdecznie gdzieś. Wiktoria siedzi z dziewczynami i ich partnerami i zdecydowanie nie jest zainteresowana Bartmanem. Bardzo chcę być jak Roma, chcę sztucznie się uśmiechać i w ogóle mieć na wszystko wyjebane. Za mocno mi zależy na Olce, obecność Michała w tym nie pomaga. Przez to wszystko zupełnie nie pamiętam jak dziwnie się czułam, gdy za nim szalałam. Wcześniej po cichu liczyłam na to, że sobie to przypomnę, a tu dupa. Może przywykłam już do traktowania go jako kumpla? Na razie wiem tylko, że zostałam sama na parkiecie bo Roma poszła do Zbyszka poudawać szczęśliwą parę.
   -Superdziewczyn nie zostawia się samych.
       Już nie chce mi się płakać ze smutku tylko z czegoś w rodzaju wzruszenia. Mam nadzieję, że Michał mnie rzeczywiście lubi, a nie robi tego z poczucia obowiązku czy coś. Powoli przestaje się przejmować całym światem. Z Miśkiem bawię się świetnie, dołączamy do ludzi z mojej klasy, wygłupiamy się. Przychodzi do nas Roma, sama, co dziwi i mnie i Michała.
   -Zibi źle się czuje – tłumaczy. – Noga go boli, lepiej, żeby teraz troszkę posiedział. W końcu w poniedziałek macie trening.
       Kubiak nie wygląda, jakby wierzył w ten ból nogi. Pod pretekstem sprawdzenia samopoczucia przyjaciela idzie do stołu dając mi tym samym czas na pogadanie z Romą. Ta, jak się spodziewałam, zaciąga mnie do palarni, ale nie garnie się do jakichkolwiek tłumaczeń.
   -Czy chodzi o Wiktorię? – pytam.
   -A o kogo innego – mruczy, mocno zaciągając się papierosem. – Ona mu nie przeszła.
       Jako że nie wiem co powiedzieć, milczę.
   -Tośka, powiedz coś!
   - Możliwe, że masz rację.
   -Ale ja nie chcę mieć racji! W czym jestem od niej gorsza? Żebym chociaż jej nie lubiła, ale ja ją lubię. Czy on nie widzi, że ona nawet przez moment nie była nim zainteresowana i nadal nie jest?
   -Wiesz, nie jestem dobrą osobą do udzielania tego typu rad.
   -Czasem jednak uda ci się powiedzieć coś mądrego.
   -Zawszę mogę powiedzieć mu co nieco, skakanie do twoich chłopaków mam opanowane do perfekcji.
   -Jego sobie daruj.
   -Bo?
   -Bo ja go kocham.
       W ostatniej chwili gryzę się w język, już miałam mówić, że najwidoczniej on jej nie kocha. Zamiast tego trochę nieudolnie ją tulę. No dobrze, teraz wrócimy i wsio będzie piękne, szczególnie miłość Romeczki i Zbysieczka i Antoninki i Oleńki.
   -Najgorsze jest to, że ja zrobię dla niego wszystko, naprawdę wszystko. O cokolwiek mnie poprosi, ja to dla niego zrobię, nawet się zabiję. A on?
   -Znam to, siostra. Może to problem rodzinny?
  -Oby nie. Jemu przejdzie, na pewno. Przejdzie.
       Podziwiam ten niezachwiany optymizm Romy. Musi go seryjnie mocno kochać, skoro tak w niego wierzy. Przy stole zastaje nas widok nieźle wstawionego Bartmana. Roma obrzuca surowym spojrzeniem Kubiaka. No tak, przecież robił za opiekunkę Zbysia…
   -Roma! Roma, ja się musiałem upić, bo ja tak dłużej nie mogę – Zibi podrywa się z krzesła, ale Roma jednym ruchem usadza go z powrotem. – Ja na trzeźwo tego nie potrafię.
   -Nie rozumiem – mówi, siadając obok niego. -  Z czym ty dłużej nie możesz? Czego nie potrafisz?
   -Ja nie mogę z tobą dłużej być.
      Ta scena wygląda dziwnie kiedy w tle Cher śpiewa, że jest silna, by żyć bez ukochanego.
Czy ona była tego warta? słyszę, i patrzę niespokojnie na moją siostrę.
   -Ja ciągle mam w głowie Wiktorię. Co z tego, że ja z nią nigdy nie byłem? Jak ją widzę z tym jej chłopakiem to aż się we mnie przekręca. Nie mogę cię na siłę przy sobie trzymać i dawać ci jakieś aluzje. Miałem momenty, w których nie potrzebowałem niczego ani nikogo innego oprócz ciebie, ale teraz wiem, że to dłużej nie może trwać.
   -W czym ja jestem od niej gorsza, no w czym?! Co jest w niej takiego, że nie możesz o niej zapomnieć?!
   -Roma, skarbie, proszę…
   -Skończmy to teraz, dobra? Michał, odwieź nas do domu, nie mam zamiaru się tu dłużej męczyć. Tośka, poczekaj tu, chcę, żebyście chociaż wy mieli fajny wieczór, ja sobie sama poradzę.
       Roma bierze swoje rzeczy i idzie do wyjścia, nie czekając na chłopaków. Nie wiem, czy nie powinnam jechać z nią. Chociaż rzeczywiście lepiej będzie, jeśli pobędzie teraz trochę sama. Przecież gdyby chciała żebym z nią jechała, to by mnie o to poprosiła.
   -Musiałeś tak wszystko spierdolić? – rzucam wściekle do Bartmana. – Brawo, gratuluję, świetna robota.
   -Ale ja naprawdę nie mogłem inaczej! – stara się bronić. Z jednej strony go rozumiem, ale z drugiej nie mógł z tym poczekać albo powiedzieć to wcześniej?
   -Nie rób nic głupiego, zaraz wrócę – szepcze mi na ucho Kubiak. Kiwam głową, patrzę, jak idzie z nawalonym Zibim, którego bełkot słyszę pomimo głośnej muzyki. Ten wieczór to tragedia. Nic mi się tu nie podoba. Wyciągam z torebki wódkę, piję trzy kieliszki po kolei bez żadnej popitki. Nic mnie nie obchodzi, jak się nawalę to już będzie problem Michała. Moja studniówka, mam do tego święte prawo. Przynajmniej może będzie zabawnie a nie żałośnie, jak to dotychczas było.
   -Mogę prosić do tańca?
       Przez delikatny głos Olki moje ciało przebiega gęsia skórka. Całuje mnie lekko w szyję, nie wiem dlaczego, chyba nie poszła śladami Bartmana, bo nic od niej nie czuję. Jak się obraziła to niech będzie obrażona, a nie przychodzi tu i udaje, że nic się nie stało.
   -Nie, mam partnera.
   -Oh, a gdzie on jest?
   -Pojechał odwieźć Romę i Zbyszka do domu.
   -Co się stało?
       Czy ona gra przejętą czy naprawdę ją to interesuje?
  -Nie twoja sprawa.
  -Tośka, mów!
  -Nie rozumiesz wyraźnie? Nie twoja sprawa. W ogóle odpieprz się ode mnie, idź do swojej nowej dziewczyny. Co, dlaczego do niej nie idziesz? Przypomniałaś sobie, że masz jeszcze mnie? A może przyszłaś sprawdzić, czy się nie puściłam z Michałem?
      Zanim rozkręcę się na dobre, wolę wyjść niż jeszcze bardziej pogorszyć sprawę. Olka za mną nie idzie. Cóż, chyba jej jednak nie zależy… Wychodzę na dwór i pomimo strasznego mrozu czekam na Miśka przed budynkiem. Cała się trzęsąc wygrzebuję z dna torebki papierosa zostawionego przez Romę i palę, co raz krztusząc się dymem.
   -Jezus, pomyliłem cię z Romą i już miałem się ciebie pytać, jak się tu znalazłaś skoro dopiero co cię podrzuciłem do domu – śmieje się Misiek, podchodząc do mnie. – Ty palisz?
   -Widzisz, ani ze mnie Jezus, ani Roma – odpowiadam. – Rzadko palę, prawie w ogóle. Co z nimi?
   -Zibi całą drogę bełkotał i próbował przepraszać, a twoja siostra bliźniaczka nie chciała go słuchać. Nie dziwię się jej. Wchodzimy?
   -Nie. Mam dość. Ale nie chcę jeszcze wracać do domu.
   -Zróbmy tak : pojeździmy trochę po mieście, potem zdecydujesz, czy jedziemy do mnie czy mam cię podrzucić do ciebie.
       Z ulgą wsiadam do samochodu Kubiaka i nie mam żalu, że tak wcześnie stąd jadę. Wręcz przeciwnie, bardzo się cieszę.
   -Tylko jest jedna rzecz, Misiu – mówię, zrzucając obcasy. – Ja się troszeczkę sama napiłam i mnie już bierze, więc będę ci sporo gadać.
   -Cóż, jak musisz - Michał ze śmiechem wzrusza ramionami. – Widziałaś jeszcze Olę?
   -No właśnie dlatego jeździmy sobie teraz twoim autkiem. Bo wyobraź sobie, że przyszła do mnie i udawała, że wszystko jest w porządku! No kurwa,  jak tak można! Ja przepraszam Misiu, że przy tobie klnę, ja wiem, że damom nie wypada, no ale no sam rozumiesz. Najpierw stroi fochy a potem co, nie ma ciebie i nie ma problemu? Może jej nowa super dziewczyna gdzieś spierdoliła albo leżała najebana w kącie i dlatego Oleńka stwierdziła, że sprawdzi co ze mną? Szczerze, ona chyba myślała, że my się razem… no wiesz…
   -No wiem.
   -Tyle że to okropna straszna nieprawda! Zupełna nieprawda! Ja ją kocham, ale ona chyba mnie już nie kocha. Jak mnie zostawi, to ja to zrozumiem…
   -Zrozumiesz?
   -Dobra, masz mnie. Nie zrozumiem. Nie będzie mi to obojętne. Będzie mi bardzo źle i przykro i smutno i będę dużo płakać. Znaczy w płaczu przez nią jestem już wprawiona, parę razy przez nią płakałam. Jej już na mnie nie zależy, tak myślę. Ale przepraszam że to tak wprost powiem, jednak gdyby chciała iść ze mną na tę cholerną studniówkę to ja bym z nią poszła. Roma była gotowa zrobić dla twojego przyjaciela frajera wszystko, ja dla Olki też jestem gotowa wszystko zrobić. Ale ja już chyba jestem zmęczona zastanawianiem się, czy ona nadal mnie kocha i czekaniem na nią. Jestem już wszystkim zmęczona. Znam tyle osób a wydaje mi się, że tylko ciebie znam. Byłeś dla mnie dzisiaj taki miły, uroczy i cudowny i bardzo ci za to dziękuję, wiesz? Dziękuję ci Misiu, dziękuję ci, że jesteś.
      Mogłam nie pić. Zdecydowanie mogłam nie pić, wtedy nie gadałabym tyle, co jego obchodzi moje życie uczuciowe? Tylko go męczę i nic więcej.
   -Tosia, pojedziemy do mnie, okej?
   -Czy ja cię męczę? Powiedz szczerze Michał, męczę cię? Masz mnie dosyć?
   -Jakby tak było właśnie byłabyś w domu.
     Chyba mnie lubi, nie? Fajnie, też go lubię. Bardzo go lubię, ale nie mogę się nim znów zauroczyć, nie wolno ci Tośka. Żeby nie gadać w myślach sama do siebie oglądam miasto zza szyb samochodu. Nic się nie odzywam, nawet wchodząc do mieszkania Michała nic nie mówię.
   -Jesteśmy sami, tato jest w Wałczu, wraca dopiero jutro wieczorem – mówi i prowadzi do swojego pokoju. – Dam ci jakąś bluzkę do spania, może znajdę jakieś spodenki.
   -Spoko, będzie dla mnie jak koszula nocna – uśmiecham się, powoli wyjmując z włosów spinki.
  -Okej, trzymaj – Misiek daje mi bluzkę. – Chcesz coś do picia?
  -Masz jakieś zioła?
  -ZIOŁA?
  -Misiu Misiu spokojnie, mam na myśli miętę albo rumianek - próbuję ukryć śmiech w Michałowej bluzce, ale nie mogę przestać się śmiać, Michał z resztą też. – Dobra, koniec tych chichrów, idę do łazienki.
   -W szafce są jakieś kosmetyki mamy, jak będziesz czegoś potrzebować, bierz.
   -Mamy? Czy aby na pewno mamy?
   -Antonina, nie drąż tematu!
   -Jak sobie pan Don Juan życzy.
      Czuję się z Michałem dobrze. Pewnie w jego oczach wyglądam jak ofiara losu, ale to nic. Kiedy po wydostaniu się z tego okropnego laleczkowatego wyglądu wychodzę z łazienki, Misiek czeka na mnie w swoim pokoju trzymając dwa kubki. Wskakuję do niego pod kołdrę i biorę jeden. Robi mi się cieplutko i lekko, niemądra wywalam wszystkie problemy z głowy, nie chcę myśleć o niczym. Co będzie to będzie, duża jestem, dam sobie radę.


Komentarze

  1. na początku chciało mi się śmiać, ale teraz chce mi się płakać i przypomina mi się nasza studniówka i wszystkie dramy, ugh.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko mogłaś nie wspominać o tej platynie...
    No i piosenka na początku. W tym wykonaniu jeszcze jej nie znałam, ale i tak jest cudowna.
    A sama historia - nie znam drugiej osoby, która pisałaby coś takiego. Bez zbędnych dramatów, niepotrzebnej ckliwości. A mimo wszystko wzruszasz, rozśmieszasz i sprawiasz, że nie można się oderwać. I tworzysz genialne bohaterki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak potwierdzam, że nigdy mnie Bartman nie interesował.
    dzięki sis, że teraz Bartman będzie mnie nachodził, wielkie dzięki.
    i na 90 procent widzimy się we wrześniu! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże Bożenko StudniówkA! Kiedy to było. Jajuż nie pamiętam jak to jest być nastolatką. Ech te dramaty i przeświadczenie, że życie jest trudne z powodu zawodu miłosnego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stalker

I've sowed pain and instead of it, love will sprout in another spring.

Ave Delfina (II)