Wiem, że możemy być szczęśliwi, kochanie.
W pokoju słychać nasze ciężkie
oddechy. Podpieram głowę o dłoń i przyglądam się, jak z przymkniętymi oczami
uspokaja się. Jest perfekcyjna. Chwilami wydaje mi się, że nawet jak dla mnie
aż za bardzo.
-Zostaw ją – mówi cicho,
przejeżdżając palcami po moim torsie. – Nie chcę się z tobą dłużej ukrywać.
-Zrobię to, ale jeszcze nie teraz…
-Kiedy?
-Jak najszybciej.
-Obiecujesz? – Zuza kładzie się na moim torsie, z nadzieją patrząc się
swoimi cudownymi, dużymi oczami.
-Obiecuję – moje słowa wywołują jej uśmiech. Nie chcę dłużej być z
Kamilą. Mija półtora miesiąca, odkąd spotykam się z Zuzką. Spotykam się to za
duże słowo. Przyjeżdża do mnie po kryjomu, późnym popołudniem, zwykle po meczu,
bym mógł ją od razu zabrać. Gdy mam wyjazdówki, przyjeżdża w niedzielę i wraca
w poniedziałek rano. Nikt nie wie o naszym romansie. W domu rzucamy się na
siebie, stęsknieni i spragnieni bliskości. Staram się jak najmocniej nią
nacieszyć, cały czas spędzamy w domu, rozmawiając, całując się, kochając,
oglądając telewizję czy gotując. Kamilę widuję raz, dwa na tydzień. Pewnie, mam
wyrzuty sumienia zdradzając ją, ale nie mogę oprzeć się Zuzie. Dziś wystarczył
jeden telefon, że Michał ze Zbyszkiem gdzieś pojechali do kolegi za miasto i
wrócą kolejnego dnia po południu, bym z miejsca pod pretekstem złego
samopoczucia urwał się z treningu i przyjechał do niej. Otworzyła mi drzwi w
swetrze i zakolanówkach i wyglądała zdecydowanie zbyt pociągająco, żeby sprawy
łóżkowe zostawić na potem.
-Zjadłabym coś – mruczy. – Co tym razem zamawiamy?
-Chodźmy na sushi– proponuję.
-Ale będziemy musieli się ubierać, ruszyć z domu i może być zamknięte…
-Nie marudź Karmel, w Warszawie jeszcze mało co jest pozamykane o tej
porze – całuję ją krótko w usta, co pomaga, bo Zuzka, choć z niechęcią, wstaje
i kompletuje części garderoby. Jedziemy moim samochodem. Oboje śpiewamy głośno
piosenki z radia przyciągając uwagę innych kierowców. Zuz macha włosami w przód i w tył, udaje rockową gwiazdę na
koncercie i znakomicie się bawi. Na czerwonych światłach całujemy się
namiętnie, jakbyśmy mieli zaraz się rozstać. Czuję się jak nastolatek, który po
kryjomu uciekł z domu, ale nie czuję się z tym źle. Wchodzimy do restauracji,
pomimo sporej jak na tę porę ilości ludzi znajdujemy stolik. Przy innych
zachowujemy się jak zwykli znajomi, gdyby spojrzeć na nas z boku nikt by się
nie domyślił, że mamy romans. Wystarczy, że wracamy do mieszkania Zuzy. Oparta
o ścianę rzuca krótkie ‘Chcę cię’, a ja od razu spełniam jej prośbę. Gdybym
mógł, zabarykadowałbym się z nią w domu i już nigdy z niego nie wyszedł.
Doskonale wiem, jaka byłaby afera, gdyby nasz związek wyszedł na jaw. Kiedy
budzę się rano, Zuzy przy mnie nie ma. Ubieram się i idąc do kuchni słyszę nie tylko ją, ale i
Zbyszka. Zaniepokojony przystaję w przedpokoju i coraz bardziej upewniam się,
że Zibi wie o moich relacjach z Zuzką.
-Do cholery, jestem dorosła, wiem, co robię!
-Naprawdę? Więc może wreszcie przestaniesz kręcić i wyjaśnisz, dlaczego
przespałaś się z Kurkiem?!
-Nie przespałam się z nim!
-Ach tak, po prostu leżeliście nadzy w łóżku!
-Czy ty nam zaglądałeś pod kołdrę?!
-Zajrzałem do pokoju i zobaczyłem.
-Z daleka, po ciemku?
-Przestaniesz?
-Co mam przestać? Udowadniać ci, że się mylisz? Z resztą, gdybym poszła
z Bartkiem do łóżka, to co by się stało?
-Ona na dziewczynę!
-I niech ma. Nie wierzę, że ty swoich dziewczyn nie zdradzałeś.
Widzisz, więc daj mi żyć.
-Powiedz mi tak albo nie : kochaliście się?
Wiedząc, że Zuza jest pod
ścianą, wchodzę do kuchni. Stoi z kubkiem w dłoniach i przygryza wargi, zapewne
czekając na moją odpowiedź.
-Nie – mówię, patrząc w oczy Zbyszkowi. – Nie przespałem się z twoją
siostrą.
Bartman jest zbity z tropu. Na
twarz Zuzki wypełza obrzydliwie złośliwy uśmiech, którym nie omieszkuje
obdarzyć brata.
-Bartek, lubię cię, ale jeśli się do niej zbliżysz…
-To co mu zrobisz? Zabijesz go? A jeśli to ja się do niego zbliżę?
Zuza jest chyba jedyną osobą,
która nie boi się jeździć po Zbyszku. Wyśmiewa jego kolejne argumenty, w końcu
wychodzi wściekły do swojego pokoju.
-Przepraszam, nie powinieneś być świadkiem czegoś takiego – wzdycha
Zuza, zapalając papierosa. Krzywię się na zapach dymu, jednak to nie robi na Zuzce
wrażenia. – Zrób sobie kawy czy herbaty, co chcesz – mówi, nie zauważając mojej
niezadowolonej miny. Odwracam się do niej plecami czekając, aż skończy palić.
Obracam w rękach jabłko myśląc o kłótni Zuzy z Zibim. Zdaję sobie sprawę, że z
tego nic dobrego nie wyniknie. Wątpię, żeby Zbyszek dał nam spokój, znając
jego, raczej będzie nas męczył i prowokował, żebyśmy się do romansu przyznali. Zuza
w ogóle nie podejmuje tematu kłótni, właściwie zachowuje się, jakby nie miała
ona miejsca. Niedługo potem przychodzi do nas Michał, który nie ma zielonego
pojęcia o tym, co się wydarzyło. Niby pyta o mój przyjazd, ale wierzy w
wyjaśnienia Zuzy, że po prostu gadaliśmy i usnęliśmy w jednym łóżku. Do
samochodu odprowadza mnie Zbyszek. Z góry wiem, że chce ze mną porozmawiać o
Zuźce.
-Zuza cię zostawi – jego beztroski ton nie robi na mnie większego
wrażenia, wręcz sprawia, że mam ochotę mu przyłożyć. – Ona nie da rady dłużej
być tą drugą. I proszę cię, przynajmniej ty się niczego nie wypieraj. Nie
jestem głupi. Wiem, że zamiast być u koleżanek czy u chuj wie kogo, jeździ do
ciebie. I to nie tak, że nie pozwalam być ci z Zuzą. Boję się, że nie dasz rady
zerwać z Kamilą albo uznasz Zuzkę za chwilową fascynację, a tego ona nie
wytrzyma. Broń Boże nie myślę, żebyś się jej oświadczył, ale… wystarczy, że
zostawisz Kamilę. Przecież nawiązując romans z Zuzą raczej nie traktowałeś
Kamili poważnie, prawda? Rozstanie nie powinno być trudne, skoro moja siostra
jest dla ciebie ważna. Bo jest, co nie?
-Jest – przyznaję, pierwszy raz nie tylko przed samym sobą.
-No to nie masz na co czekać. Albo Zuza, albo Kamila.
Słowa Zbyszka nie dają mi
spokoju. Myślę o nich jadąc do Bełchatowa, trenując, nawet łażąc z Bąkiewiczem
po centrum handlowym nie mogę się na niczym innym skupić. Przystaję przy
wystawie sklepu jubilerskiego, co oczywiście mój towarzysz nadinterpretuje.
-Stary, nie wierzę! – klepie mnie po plecach nie dając mi się
wytłumaczyć. – Nasz Siurak dorasta!
-Nie oświadczam się Kamili – warczę, a jego entuzjazm od razu opada. –
Na pewno nie jej.
Widząc minę Michała mam
ochotę walnąć się w twarz i uciec. Od razu zasypuje mnie pytaniami w stylu
dlaczego, co się dzieje i czemu nic nie mówiłem.
-Bo to nie chodzi o nią – wzdycham, co rzecz jasna okazuje się fatalnym
błędem. Bąkiewicz na siłę ciągnie mnie do siebie, a do pomocy w torturach woła
Możdżonka i Winiarskiego. Zapieram się, milczę. Wyznanie prawdy skończyłoby się
katastrofą, a moje życie, i tak marne, stałoby się padołem łez. Z resztą, nie
tylko moje.
-Czy ty wiesz, co ty człowieku robisz? – Marcin polewa kolejną kolejkę
wódki. Przykro mi, ale nie jestem z tego rodzaju ludzi, którym po alkoholu
rozwiązuje się język. Wręcz przeciwnie, nie będę mówić nic.
-Trochę wiem, trochę nie.
-Kim ona jest?
-Jak zdążyłeś wywnioskować, jest kobietą.
-Nie sil się durne żarty.
-A wy przestańcie myśleć, że czegoś się dowiecie.
-Ładna jest? – wtrąca się Winiar.
-Na Boga, przepiękna! – nie mogę powstrzymać głupawego uśmiechu.
Debilu, weź się w garść!
-To może to zwykłe pożądanie?
-Nie, to znacznie coś ponad to.
-Na sto procent?
-Tak. Gdyby to było pożądanie to nie byłoby problemu.
-To w takim razie musisz wybrać pomiędzy tajemniczą nią a Kamilą.
-Zbyszek też mi to powiedział.
Po raz kolejny moja głupota
mnie przerasta. Staram się nie zmienić miny, by nie wydać, o kim cały czas
rozmawiamy.
-Zbyszek? – dziwi się Marcin. – To z nim rozmawiałeś, a nie z nami?
-Bo wiecie, on ma doświadczenie w tego typu sprawach…
To najgłupsza rzecz, jaka mi
przyszła do głowy, ale jako że jest całkowitą prawdą, wciskam ją chłopakom.
Katorga się kończy, nieco pijany postanawiam zadzwonić do Zuzy. Przez te
gadanie o niej strasznie zapragnąłem jej w łóżku, albo przynajmniej obok
siebie. Nie odbiera paru połączeń, przez co się irytuję i myślę, że ma kogoś
oprócz mnie. Siedzę w fotelu i nie przestaję dzwonić, dzwonię i dzwonię i
dzwonię i boję się, strasznie się boję i
dzwonię dalej.
-Bartuś, coś się stało, że
dzwonisz o 3 w nocy?
-Dlaczego nie odbierałaś?
-Nie wiem, czy w to uwierzysz,
ale spałam.
-A przyjedziesz do mnie?
-Kiedy?
-No teraz.
-Bartuń, zapewne jesteś pijany,
więc proszę cię, odłóż komórkę i połóż się spać, dobrze?
-Tęsknię za tobą, wiesz? Zamieszkajmy razem, weźmy ślub i miejmy
gromadkę dzieci.
-Naprawdę jesteś pijany, śpij.
Zawiedziony odmową Zuzy nie mam
co ze sobą zrobić. Łażę po domu, coś podśpiewuję, kładę się spać dopiero przed
szóstą, w czego efekcie spóźniam się na trening. Skutecznie unikam czołowych katów
bełchatowskich i staram nie zawracać sobie nimi głowy. Z hali wychodzę jako
pierwszy i przy samochodzie widzę Zuzę,
która na mój widok biegnie i rzuca mi się na szyję.
-Wariatka – śmieję się i całuję ją w usta. – Uwielbiam cię Blondyna.
-Tęskniłeś to przyjechałam – uśmiecha się szeroko. – To co będziemy
robić?
Pytanie Zuzy jest zbędne. Do
jej powrotu do Warszawy prawie nie wychodzimy z łóżka. Nawet telefon od Kamili
nie jest w stanie popsuć mi humoru. Delikatne pocałunki Zuzki przywracają mnie
do świata, w którym gra główną rolę. Nadal nie mam żadnych wyrzutów sumienia
wobec zdradzania Kamili, co więcej, mam chyba wystarczająco dużo odwagi, by ją
zostawić. Przeszkodą staje się brak czasu nie tylko z mojej, ale i z jej
strony. Wreszcie umawiamy się po meczu Skry. Rozgrywamy spotkanie z Resovią,
zaczynają się walki o półfinały, więc mamy o co się starać. Sytuację komplikuje
niespodziewana obecność Zuzy. Dostrzegam blondynkę jeszcze w trakcie
rozgrzewki. Posyła mi lekki uśmiech, który pokrzepia mnie i dodaje pewności,
ale jednocześnie rozprasza. Często spoglądam w jej stronę, nawet idąc na
zagrywkę nie mogę się powstrzymać, by na nią nie spojrzeć. Mecz wygrywamy po
ciężkim tie-breaku i pierwszą rzeczą, jaką robię, jest wtulenie się w ramiona
Zuzy.
-Gratuluję, kochanie! – odrywam się od Bartmanówny słysząc obok niej
głos Kamili. Nagle tracę całą swoją pewność i przypasowuję się do udawania
wiernego, przykładnego faceta. Całuję Kamilę, przedstawiam ją Zuzce i modlę
się, żeby Bartman niczego nie wydała. Zuz przyjmuje rolę mojej przyjaciółki,
która przyjechała się wygadać z problemów. Dopiero teraz zaczynam czuć się
fatalnie, do tego Mariusz podbiega i zaprasza nas do pubu. Kamila przejmuje
stery i zgadza się i za mnie, i za Zuzkę, bo niby to może poprawić jej humor,
choć wiem, że to go jeszcze bardziej zepsuje. Zanim jedziemy na tą pseudo
imprezę wstępujemy do mojego mieszkania. Jako że Kamila jest swoim samochodem,
ja zabieram Zuzę. Widząc, że jest naprawdę zawiedziona, obiecuję, że to
ostatnia taka sytuacja.
-Zaczynam mieć dosyć twoich obietnic – mruczy, przecierając oczy. –
Bartek, proszę cię…
-Już niedługo, obiecuję – głaszczę jej długie włosy, bo to jedyne, co
mogę teraz zrobić. Razem z Kamilą wchodzimy we trójkę do pubu, gdzie zwykle
spotykamy się z chłopakami.
-Kama, co ci zamówić? – pyta ją Winiar, na co Kamila uśmiecha się
szeroko.
-Kobiety w ciąży raczej nie mogą pić, prawda? – patrzy na mnie a ja mam
wrażenie, że w tym momencie kończy się cały mój świat.
-Czy ty…
Nie chcę kończyć zdania. Ona
jest szczęśliwa, ja muszę takiego udawać. Jestem przerażony i to samo przerażenie
widzę w oczach Zuzy. Silę się na jako taką radość, Bąkiewicz zdając sobie
sprawę z tego, co się dzieje, niby się nabija, że to dla mnie szok. To coś
więcej niż szok. Tłumacząc się zmęczeniem chcę wracać z Zuzą do domu. Kamili
mówię, że powinna odpoczywać, wciskając jej jakieś bzdury o ciąży.
-Masz romans z Zuzką, tak? – szepcze mi na ucho Możdżonek. – Zbyszek cię
zabije.
-Spierdalaj – warczę i zabieram milczącą Zuzkę. Nie mogę nawiązać z nią
kontaktu, nie mówi nic, dopiero kiedy przekraczamy próg mieszkania rzuca
krótkie ‘Powodzenia’. – Gdzie ty idziesz? – zatrzymuję ją w drzwiach. Zamiast
odpowiedzi parska pod nosem, a po jej policzkach zaczynają spływać łzy.
-To już nie twoja sprawa, tatuśku – zaciska wargi, unikając mojego
wzroku.
-Zuza, ja ją zostawię…
-To się wtedy kurwa popiszesz! Zostawisz ciężarną dziewczynę dla
kochanki, brawo bohaterze! Jaka ja byłam głupia zakochując się w tobie… Naiwnie
myślałam, że ją zostawisz, bo wydawało mi się, że jestem dla ciebie ważna…
-Bo jesteś, rozumiesz?!
-Nie. Teraz dla ciebie ważny ma być ktoś inny, nie ja. Już nie ja.
Nie zatrzymuję jej. Nie mogę. Wiem, że nie wróci. Odeszła, dokonała wyboru,
którego właściwie sam kazałem jej dokonać. Apokalipsa się rozpoczęła, Paryż nie
będzie więcej Paryżem, umrzemy nieszczęśliwi, w głębi duszy samotni, pardon, ja
taki umrę. Zuza może jeszcze kogoś pokocha. Może to będzie amerykański model,
może francuski przedsiębiorca a może ktoś, kogo już zna. Strach ogarnia mnie na
myśl, że będę musiał udawać zachwyconego życiem. Przecież taki nie jestem i tym
bardziej nie będę. Bez niej będzie coraz gorzej. I wiem, mogliśmy być tacy
szczęśliwi, a może tylko ja tak myślałem?
--------------------------------------------------------------------------------------
Mówiłam, że jeszcze będę męczyć Zuzkę i ekipę? Mówiłam. Może to nie jest zbytnio wesoły akcent jak na święta, ale to chyba całkiem niezły świąteczny prezent, co?
pewnie, że niezły! dobrze wiesz, że kocham ekipę z mld, więc pochłonę wszystko, co o nich napiszesz.
OdpowiedzUsuńOch, och, och cieszę się, ze widzę ich lub też o nich czytam!! Kmila chyba się domyśliła, że Bartek ma romans, kobiety takie rzeczy wiedzą i to nie prawda, że dowiadują się ostatnie. Zwykle poprostu udają, że wszystko jest OK. Biedna Zuzka też sowje przeszłą, choć wiążąc się z zajętym facetem musiała się tego spodziewać!
OdpowiedzUsuńTo się pokomplikowało z tą ciążą. A ja miałam nadzieję, że Zuza i Kurek będą szczęśliwą parą. To chyba będzie nieco trudniejsze ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny Kukulka :D
A ja dopiero teraz tutaj trafiłam... O ja zła. Nadrobię jutro! :*
OdpowiedzUsuńto idealny prezent na święta...wielkanocne! trochę mnie tu nie było, ale już jestem i cholernie się cieszę z tego powyżej! ;*
OdpowiedzUsuń