Naturalnie przepiękna Lili. (II)
Cały swój wolny czas
poświęcam Lili. Po treningach jadę do niej, rano i wieczorem piszę słodkie
smsy, bo podobno takie rzeczy lubią dziewczyny, wysyłam kwiaty. Staram się jej
pokazać, że to ona jest najważniejsza i takie tam. Chyba całkiem mi to
wychodzi, bo ostatnio stwierdziła, że za dużo mnie u niej. W klubie też jest dobrze, nikt się nie
spodziewał, że staniemy się naprawdę groźną drużyną, a nie jak niektórzy
mówili, pozostaniemy wiecznymi chłopcami do bicia. Tylko z Lolą jakoś tak…
dziwnie. Od dziewiątej do piętnastej tyra w Starbucksie, wraca na chwilę do
domu i siedzi do późna w nocy na próbach albo w studiu. Raz wpadłem na kawę i
chciałem ją gdzieś zaprosić, rzuciła, żebym ‘dał jej znać, kiedy wyjdę z krainy
niekończącej się miłości z naturalnie, przepiękną Lili’. Dwa dni później
zadzwoniła, czy mógłbym udzielić z nią wywiadu dla jakiegoś portalu muzycznego,
więc się zgodziłem. Siedzimy w jakiejś kawiarni, Lola skończyła wypalać
kolejnego papierosa ciągle twierdząc, że nie, nie denerwuje się, po prostu
dawno nie paliła. Wreszcie przychodzi dziennikarka, przedstawia się i opisuje
koncept, w jaki ma przebiegać rozmowa, w której udział mam brać i ja.
-Wiele osób zastanawia się, czy twoje imię naprawdę brzmi Lolita – pyta
się kobieta. Zaraz usłyszy coś w stylu ‘Matka była napruta, urzędniczka też,
stąd to imię’. No, może w nieco grzeczniejszej formie.
-Naprawdę, tak mam na imię. Moja mama była zafascynowana książką
Nabokova ‘Lolita’, samo imię strasznie jej się podobało a że miała być samotną
matką nikt, nawet jej rodzice nie stali na przeszkodzie, bym tak się nazywała.
Nie wiem, czym przekonała urzędniczkę do zatwierdzenia tego imienia, ale się
udało – uśmiecha się Lo.
-Nie miałaś przez to imię problemów w szkole?
-Rzadko. Wiele dziewczyn zazdrościło mi tego, sama czułam się przez nie
dość wyjątkowa.
-Pamiętasz, jak się poznaliście? – pyta mnie dziennikarka. Od razu
wracam pamięcią do tego dnia i mimowolnie się uśmiecham.
-Często chodziłem albo z kolegami albo z moją dziewczyną do Starbucksa,
gdzie pracuje Lola. Raz przyszliśmy, Loli ścięła włosy i moja Lila strasznie to
przeżywała, że ‘jak ta blondyna mogła ściąć takie cudowne włosy’. Tak dla
żartu, gdy miała chwilę wolnego podszedłem i się jej o to spytałem. Następnego
razu przyszedłem sam, znów pracowała Lola i jakoś tak od słowa do słowa
zaczęliśmy gadać - odpowiadam.
-Pierwsza reakcja po tym, gdy kiedy powiedziała, że śpiewa w zespole?
-Nie wierzyłem. Bardziej obstawiałem jakieś sztuki walki czy nawet
taniec, ale nie śpiew.
-Jak zaśpiewała, to uwierzyłeś?
-Zmiażdżyła mnie. Kilka minut nie mogłem wykrztusić z siebie słowa.
Dziennikarka zadaje kolejne, luźne pytania o naszą znajomość, dziwi
się, gdy Lola beztrosko odpowiada, że zupełnie nie interesują ją siatkówka i
często przychodzi na mecze z grzeczności. Jest naprawdę zabawnie, dopóki nie
pada pytanie, czy ludzie nie biorą nas za parę. Patrzę na Lolę, która ze
spuszczoną głową zaciska wargi w wąską linię.
-Bardziej biorą nas za rodzeństwo – odpowiada, pod stołem łapiąc
delikatnie moją dłoń. – Próbuję sobie przypomnieć jakąś sytuację, gdzie wzięli
nas właśnie za parę i chyba takiej nie było. No raz w żartach kolega
stwierdził, że bylibyśmy całkiem fajni razem.
-A jak uważacie, bylibyście?
-Czemu nie? – spoglądam z uśmiechem na Lolę i pierwszy raz widzę ją
zawstydzoną. Ten widok nie daje mi spokoju do końca dnia. Nieustannie myślę,
jak by nam się układało, gdybyśmy byli razem. Nie widzimy się przez kolejne
kilka dni, spotykamy się w klubie. Lilka poszła zamówić drinki, ja zostaję sam
z Lo.
-Wyglądasz tak dobrze, że chciałabym złamać ci serce i zamiast niego
dać ci swoje – śmieje się słodko. Nigdy wcześniej nie traktowałem jej jako
kobiety, znaczy się, nie patrzyłem na nią jako na kogoś, z kim mógłbym być.
Owszem, uważałem, że jest ładna, dobrze się dogadywaliśmy i miałem w niej
świetną przyjaciółkę. Nie wiem czemu Lilka przestaje być taka atrakcyjna i
idealna, jaka była wcześniej i jej obecność w towarzystwie Loli wydaje się być
zbędna. Usilnie staram się skupić na Lili i traktować Lolitę tak jak zwykle.
Przez cały czas łapię się na tym, że myślę o Lo coraz więcej i coraz poważniej.
Wracam z treningu, włączam Trójkę, gdzie prowadzący audycję zapowiada nową
piosenkę Jej zespołu. Pogłaśniam muzykę, do moich uszu dochodzi ‘You look so fine I want to break your heart
and give you mine’ i przypominam sobie, że takie słowa powiedziała do mnie
w klubie. Nagle jestem pewien, że Lolita zdecydowanie jest kimś bardzo, bardzo
ważnym. Zamiast jechać do Lilki, jadę pod blok Loli. Siedzę w samochodzie przez
kilkanaście minut i gapię się w okno czekając, aż zapali się światło, ale się
nie zapala.
Przez następne dni robię to samo. Trening poranny, dom, trening
popołudniowy, sterczenie pod blokiem Lo. Wiele się nie odzywa, tak samo jak
Lili. Z resztą, co do Lilki to nawet się cieszę. To zabawne, jak w krótkim
okresie czasu przestałem ją kochać. Chwilami łapią mnie wątpliwości, która z
nich, czy Lolita czy Lilianna, jest fascynacją. Boję się, że gdy wyznam uczucia
Loli, ona mnie odrzuci, a nie chcę tracić jej przyjaźni. Tak, faceci też potrafią
być uczuciowi. Bynajmniej ja tak mam, przejmuję się tym, że mogę kogoś stracić
albo zranić. Próbuję jeszcze wstrzymać się z czymkolwiek, siedzę u Lili i
słuchamy wywiadu, jakiego Lolita udziela z zespołem w radiu. Grają akustyczne
‘Cup of coffee’, myślami błądzę do próby, gdzie paląc śpiewała ‘I smoke your brand of cigarettes and pray
that you might give me a call’. Napisała to po rozstaniu z chłopakiem i
wtedy, śpiewając to była cholernie autentyczna.
-Grzesiek, skończmy to –odzywa się nagle Lila. – Widzę, co się dzieje.
Przyznaj, czujesz coś do Lolity. Ja to rozumiem.
-Jak to rozumiesz? – dukam zdziwiony. Lili nie wygląda na bardzo
przejętą, siada po turecku i chowa swoje dłonie w moje.
-Między nami dawno się nie układało. Kiedy się pokłóciliśmy, nawet ucieszyłam
się, że uniosłeś się honorem i przestaliśmy rozmawiać, miałam nadzieję, że
rozstanie jest kwestią czasu. Ty nie odpuściłeś, dzwoniłeś, przychodziłeś i
postanowiłam dać nam szansę, ale to już nie działa. To nie to, co było na
początku. Po prostu do siebie nie pasujemy. Tak bywa.
-Tak bywa?
-Łomaczu Grzegorzu, mogłam cię tym zaskoczyć. Słuchaj, masz moje błogosławieństwo.
Zbieraj się w sobie i gdy Lola wróci, jedź do niej. Nie możesz jej stracić.
Podbudowany wyznaniem Lilki nie mogę się skupić na niczym innym, niż na
Lolicie. Jarosz dowiadując się o moich planach obiecuje, że będzie trzymać
kciuki, ja w bojowych nastrojach kieruję się do Loli. Wymiękam przy wejściu do
klatki i kilka razy wracam się do samochodu i nie wytrzymując napięcia wracam
do domu. Nie mogę nic zrobić, nawet spać a odwaga wraca mi dopiero o drugiej
nad ranem. Dłużej nie czekam, szybko mijam ulice Gdańska i wreszcie znajduję
się pod drzwiami do mieszkania.
-Tak, możesz złamać mi serce i dać swoje, błagam, bądź ze mną – rzucam od
wejścia. Lolita patrzy się na mnie mało przytomnie i zaczyna mnie obwąchiwać.
Świetnie, myśli, że jestem pijany…
-Grześ, skoro nie śmierdzisz alkoholem, pytanie brzmi, co wziąłeś? –
zakłada ręce na boki. – Czy ty się dobrze czujesz? Do twoich wizyt o dziwnych
porach się już na szczęście przyzwyczaiłam.
-Loli, ja chcę z tobą być. Na poważnie. To żadne żarty. Bądź ze mną.
-A Lili? Naturalnie przepiękna Lili przestała być naturalnie przepiękną
Lili?
-Stwierdziła, że między nami się wypaliło i tak musi być, skoro stoję tutaj
przed tobą i jestem gotowy błagać cię, żebyśmy spróbowali.
-Nawet nie wiesz, ile na to czekałam – Lola uśmiecha się lekko i wtula
we mnie. – Ale serca chyba nie chcę ci łamać, Łomaczow.
-------------------------------------------------------------------------
Dla odmiany dostajecie happy-end. Muzycznie opierałam się na Garbage - 'Cup of coffee' i 'You look so fine'. Wszelkie zażalenia czy prośby możecie mi osobiście składać za tydzień na Memoriale (taaa, mój pierwszy mecz repry na żywo, więc nie odpowiadam za swoje zachowanie, wybaczcie).
Na początku zastanawiałam się, co ty planujesz. Wydawało się, że między nim a Lili nic już się nie może popsuć. A jednak. I w sumie dobrze się stało :) Takie happy-endy to ja mogę częściej czytać :)
OdpowiedzUsuńI choćbym się chciała przyczepić to nie mam do czego. Znowu.
ja się przyczepię do tego zdania: "Bynajmniej ja tak mam, przejmuję się tym, że mogę kogoś stracić albo zranić." kociaczku, przynajmniej. a poza tym jest bardzo miło i ładnie, od początku Lola była jakaś ciekawsza niż Lili.
OdpowiedzUsuńoh i ah, i wgl cudownie, przesłodko, i zrobiłaś mi tym dzień. :D
OdpowiedzUsuńNo ja bardzo lubię szczęśliwe zakończenia. To takie rozluźniające i poprawiające humor jest!
OdpowiedzUsuńCudownie i słodziutko. Miło jest czasem przeczytać takie zakończenie ;)
OdpowiedzUsuń