You can break everything, but I can take anything III : I know You care, I see it in the way You stare.
18.03.2010
Zuza
Marzyliście
kiedyś o prawdziwej miłości? Takiej, dla której nie było
żadnych przeszkód? Ja tak. Nawet takiej doznałam,
przynajmniej taki mi się wydawało. Kto by pomyślał, że w ciągu
jednej chwili to wszystko się zmieni? Jesteś moim życiem, nigdy
cię nie skrzywdzę, blablabla...frazesy. Kilka nieuważnych
ruchów i idealna miłość prysła. Podobno miłość wszystko
wybaczy, ale tego wybaczyć nie potrafiłam. W środku nocy uciekłam,
przestając kochać, a zaczynając żałować. Po cichu weszłam do
mieszkania Zbyszka, okryłam się kocem i siadłam w dużym pokoju.
Do rana zastanawiałam się, co powinnam zrobić. Pewna byłam
zakończenia związku, reszta wydawała się mglista.
-Zuza?
A co ty tu robisz? - zdziwił się Zibi wchodząc do części
gościnnej.
-Przyszłam
w nocy – odpowiedziałam cicho. Czułam, że należą mu się
wyjaśnienia. - Mateusz mnie zdradzał. Domyślałam się tego, bo
wcześniej nie wychodził sam tak często jak ostatnio. Tej nocy też
późno wrócił, niechętny do tłumaczenia gdzie był.
Poszedł się umyć, wtedy przejrzałam jego wiadomości i wszystko
było jasne – opowiadając to straciłam ten dziwny spokój.
Nie mogłam już powstrzymywać łez. - Pokazałam mu to, nie
potrafił logicznie odpowiedzieć, więc oznajmiłam, że odchodzę.
Wkurzył się i... - urwałam, rozklejając się zupełnie. Zbyszek
objął mnie mocno delikatnie kołysząc.
-Stąd
te siniaki, tak? - zrobił się wściekły. - Gnój nie żyje.
-Ja
sobie poradzę, ty się nie wtrącaj – wydukałam przez łzy.
-Niby
w jaki sposób?
-Jeszcze
dzisiaj zabieram rzeczy z mieszkania i wracam do rodziców.
Pojedziesz ze mną po treningu?
-Pewnie
– pocałował mnie w czoło. - Mała, idź się połóż,
odpocznij.
-Wezmę
sobie jakąś twoją koszulkę, okej? - Zibi pozwolił mi skinieniem
głowy, więc przebrałam się i dość szybko usnęłam. Spałam
niespokojnie, w końcu wstałam i wyglądałam gorzej niż zombie.
Moją opuchniętą twarz zdobiły resztki makijażu, siniaki też nie
prezentowały się dobrze. W szafce znalazłam mleczko do demakijażu,
pozostawione zapewne przeze mnie albo przez którąś z
'koleżanek' Zbyszka. Jeść nie miałam ochoty, na siłę wcisnęłam
w siebie suchą bułkę i mocną kawę. Bałam się powrotu do
mieszkania, bo nie wiedziałam, co będzie na mnie czekać. Mateusz
mógł się zabawiać z kochanką, mógł na mnie czekać
chcąc wyjaśnić nocne zajście. Nie spełniła się żadna z tych
opcji. Nie było go w domu. Zbyszek nic nie mówiąc pomagał
mi w pakowaniu, a ja wyłam. Zamarłam, słysząc przekręcany klucz
w zamku.
-Zajmę
się tym, ty się dopakuj – szepnął Zibi i wyszedł na
przedpokój. Ta konfrontacja wydawała mi się gorsza niż ta
nieunikniona ze mną.
-Jest
Zuza? - spytał go Mateusz.
-Tak,
ale zaraz jej nie będzie – odburknął mój brat. Zostawiłam
na wpół otwartą torbę z ubraniami i stanęłam przy
Zbyszku. Nie nie widziałam Wyszomirskiego w takim stanie. Unikałam
jego zbolałego wzroku patrząc się w podłogę.
-Zdradzałeś
mnie? - zdecydowałam się o to zapytać, mimo że znałam prawdę.
-Tak
– przyznał skruszony. To wystarczyło. Zaciągnęłam siłą
rozwścieczonego Zbyszka do skończenia pakowania, walcząc z
napływającymi łzami. Z piskiem opon ruszyliśmy spod bloku.
Trochę
czasu zajęło mi dojście do siebie. Poświęciłam się rysowaniu,
bo przez tą cholerną kontuzję nie mogłam grać w ręczną. To
niesprawiedliwe, że przez jeden wypadek musiałam odpuścić granie.
Pewnie, nie traktowałam tego poważnie i grałam dalej, ale gadanie
lekarzy wygrało. Poza tym, Zibi, Berenika, Kasia i Emila nie
pozwalali żebym się dobijała, dlatego ciągali mnie wszędzie ze
sobą. Jako że sezon siatkarski skończył się w Polsce i we
Francji w tym samym czasie, do poleciałam ze Zbyszkiem do Rouziera
na tydzień. Poznali się na Mistrzostwach Europy i nawiązali dobry
kontakt do tego stopnia, że od tamtej pory regularnie rozmawiają
przez Internet. Antonina przedstawił mi dopiero w Poitiers i od
pierwszych chwil wydawał się być sympatycznym facetem. Nie
przywalał się do mnie, zachowywał się niczym brat, czym zdobył
moje zaufanie. We trójkę spędzaliśmy noce w klubach, bawiąc
się do świtu. Ten tydzień zleciał niesamowicie szybko. Nie miałam
ochotę wracać na uczelnię, spotykać na korytarzu Mateusza i
udawać, że już mi wszystko przeszło. Do końca roku unikaliśmy
się jak ognia, choć nie zawsze to było możliwe. Wymienialiśmy
zdawkowe 'cześć', nic więcej. Cieszyłam się, że to był jego
ostatni rok na ASP.
W
pierwszych dniach lipca pojechałam do Miśka do Wałcza. Kubi wrócił
z Włoch do Polski na początku maja. Widziałam się z nim wcześniej
dwa razy, towarzyszyłam mu podczas podpisania umowy z Politechniką
Warszawską. Kiedy go poznałam, w pierwszych godzinach niesamowicie
mnie irytował. Wymądrzał się, podlizywał i jego towarzystwo,
przymusowe z resztą, było katorgą. Tego samego dnia wieczorem
rozmawialiśmy jak dobrzy znajomi i w ciągu kilku miesięcy stał mi
się bliższy niż Zbyszek. Stanowiliśmy idealny przykład przyjaźni
damsko-męskiej, mówiliśmy sobie wszystko, dlatego nigdy się
na nim nie zawiodłam.
Ostatni
wieczór przed moim powrotem do Warszawy spędziliśmy na
długim spacerze po mieście. Jedliśmy lody truskawkowe, śpiewałam
i przystawałam przy każdej witrynie sklepowej, co nieco
denerwowało Michała.Wyglądał na zadowolonego, gdy wreszcie
siadłam na ławce, dając mu wytchnienie od mojej paplaniny.Kubiak
postanowił zabawić się w fotografa i jako obiekt do fotografowania
wybrał mnie. Musiałam przyznać, zdjęcia wyszły naprawdę dobrze.
Najlepsze było nasze wspólne zrobione przez jakąś
dziewczynę. Śmiałam się, że wyglądaliśmy na parę, a nie na
dwójkę przyjaciół. Kiedy wróciliśmy do domu,
wyłożyliśmy koc na trawę i położyliśmy się oboje. Leżałam z
głową na torsie Miśka, który bawił się moimi włosami.
-Ale
by były jaja, jeśli kiedyś wzięlibyśmy ślub – przeciągnęłam
się, oglądając rozgwieżdżone niebo.
-Śniadanka
i obiadki byś codziennie robiła – zaśmiał się Kubi.
-Czyli
byłabym tylko kucharką? - prychnęłam.
-W
nocy również ognistą kochanką – puścił mi oczko. - A
tak na serio, to chodziłabyś na moje mecze, oglądalibyśmy razem
filmy, robilibyśmy wspólnie zakupy...
-A
dzieci?
-Mielibyśmy
dwójkę albo trójkę.
-A
byłbyś o mnie zazdrosny?
-Cholernie.
Spojrzałam
na niego. Nigdy wcześniej nie rozpatrywałam go w kategoriach
'partner', zawsze był takim starszym bratem. Wizja nas jako
małżeństwa wyglądała mimo to dość realistycznie.
-Wiesz
co Michaś? Jako jedyny ani razu mnie nie zraniłeś – nie
wiedziałam, czemu przyszła mi taka refleksja. Najpierw wyskoczyłam
z małżeństwem, potem z czymś takim. Michał mógł sobie
pomyśleć, że się w nim zakochałam, co było oczywiście
nieprawdą.
-Maleństwo,
nigdy tego nie zrobię – uśmiechnął się lekko. Nie miałam
powodu, by mu nie uwierzyć. W końcu, kto by nie uwierzył w
obietnicę swojego najlepszego przyjaciela?
------------------------------------------------------------------------
Chyba wszyscy wiemy, jak to dalej było, prawda?
Kolejna miniatura-moje szanowne OTP, Ellie&Michał. Ogólnie to raczej normalne nie będzie, bo serio, jeśli komuś się będzie to chciało czytać, to proszę naszykować się na prawdziwe fanfiction.
asdfghjkl, takiego Misia to ja lubię
OdpowiedzUsuńo taki Misiek był mi potrzebny na przed maturowy stres, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńA dalej było bardzo burzliwie :) Początki, jak to początki niepozorne i urocze :)
OdpowiedzUsuńOj, chyba bardzo ich polubiłaś :) Ja również. Chętnie jeszcze o nich poczytam.
OdpowiedzUsuń