Raissa (VI)
Więc jak wszyscy będę cierpiał aż do śmierci Wojtek Siedzę za kierownicą mojego czarnego Jeepa i od paru godzin razem z Karolem i Olą próbujemy delikatnie wyjaśnić Andrzejowi, że chyba jego dalsze starania o Charlotte nie mają sensu. Jesteśmy parę kilometrów za Rzeszowem, do Arłamowa mamy jeszcze ponad siedemdziesiąt kilometrów a ja już najchętniej wysiadłbym z samochodu i doszedł na miejsce na piechotę, byleby jak najdalej od Wrony. Co najgorsze, jako że ani ja, ani on nie przywozimy ze sobą osoby towarzyszącej, jak głupi zgodziłem się z nim dzielić pokój. Endrju ciągle zarzuca nam śpiewką ‘W czyyyym ja jesteeeem od niegoooo gorszyyyyyyy’ i Ola, choć na co dzień jest bardzo spokojną i opanowaną osobą wygląda, jakby miała zaraz zacząć krzyczeć, by w końcu Andrzej się zamknął. -Jeśli ją naprawdę kochasz, daj jej odejść – powtarza po raz kolejny. -Jak ma jej dać odejść, jak oni ze sobą nie byli i nie są?! – irytuję się. – Tyle dziewczyn jest na świecie, a on u