Ave Delfina (II)
pierwsza część tu Najpierw udawałam, że nic się nie stało, że nikogo nie spotkałam i moje życie toczy się swoim monotonnym rytmem. W autobusie założyłam słuchawki i z muzyką na uszach dotarłam do domu. Zjadłam obiad, nawet zajrzałam do notatek. -Delf, jak tam Zbyszko, pokazywał się? I wtedy się rozpłakałam. Właściwie pytanie Karoliny nie powinno być żadnym powodem do płaczu. Nie było w nim żadnej złośliwości, mimo to rozwyłam się, nie mogąc wykrztusić żadnego słowa. Moja zdolność mówienia wróciła po dobrych kilkunastu minutach. W miarę składnie opowiedziałam dziewczynom o wizycie Bartmana pod uczelnią i o dziwo, nie wyśmiały mnie. -I co zrobisz? Masz jakiś plan? – spytała Ewka. -Schowamy się w łazience i będziemy udawać, że nas nie ma – oznajmiłam, przecierając nos rękawem od bluzki. – To najlepsze wyjście. -A masz coś lepszego od najlepszego wyjścia? – Karo podsunęła mi paczkę chusteczek. -No jak sobie płakałam to sobie pomyślałam, że może bym go przyjęła.