Jam jest burrito nieszczęść.
Go Nie mam zamiaru ruszyć się spod tego ciepłego, miłego kocyka, którym się szczelnie owinęłam. Nie mam zamiaru wyściubić choćby kawałka nosa… -Przyniosłem ci zieloną herbatę. A jednak. Schowana w kocyczku biorę gorący kubek i lekko dotykam językiem parującej cieczy. Wydaje się być całkiem niezła. -Jestem burritem nieszczęść. -A nie kokonkiem? -Nie. Jam jest burrito nieszczęść i koniec. Andrzejko śmieje się pod nosem i ze swoim kubkiem siada obok mnie. -Źle mi. Gdybyś nie wyjeżdżał, byłoby mniej źle. Jeżeli zacznę tak marudzić i wyżalać się, to rzuci w cholerę Bełchatów i wróci ze mną do Bydgoszczy, prawda? -Gdyby nie klasa maturalna, zabrałbym cię ze sobą. -Trzeba było się na to nie patrzeć i zabierać. Wszystko i wszyscy mnie wkurwiają, nie mogę patrzeć na te zakłamane, fałszywe gęby tylko czekające na moment, aż komuś się podwinie noga i będą mogli beztrosko tą osobę wyśmiać. Nie mówię o mega wyrozumiałych nau