Ave Delfina
mistrzyni ciętej riposty znana również jako bohaterka tej miniatury-Delfina
podkład - Ave Cesaria
podkład - Ave Cesaria
Tamtego dnia wychodziłam z zajęć
z ogromną ulgą, dopóki nie znalazłam się na zewnątrz i nie zorientowałam się,
że całe niebo obchodzi ogromną żałobę i wyje jak pojebane. Tradycyjnie nie
miałam przy sobie parasolki, więc naciągnęłam kaptur na głowę i ruszyłam na
autobus. Po drodze na przystanek jakiś wieśniak w białym BMW ochlapał mi
spodnie, nawet nie zatrzymując się by przeprosić. Domyślałam się kim był ten
wieśniak, jednak tamtego dnia miałam go serdecznie gdzieś.
Tamten dzień mimo tego wszystkiego był dobrym dniem. Ewa miała dzień
dobroci dla pokrzywdzonych przez los więc nie zionęła nienawiścią a Karolina
wracając z zajęć kupiła spory kawałek całkiem smacznego sernika. W rezultacie spędziłyśmy
wspólnie popołudnie i wieczór przed telewizorem, o nic od dłuższego czasu się
nie kłócąc. Żadnego marudzenia, żadnego płaczu, tylko śmiech z bzdur lecących
na szklanym ekranie. Tamten dzień był jeszcze normalny.
Kolejnego dnia poszłyśmy na mecz. Lotos rozgrywał spotkanie ze Skrą.
Nadal lało i nie zapowiadało się, by to się miało zmienić. Tym razem bardzo nie
zmokłam bo Karolcia zadbała, abym zabrała ze sobą parasolkę. Udało mi się kupić
miejsca blisko boiska, dlatego miałyśmy doskonały widok na siatkarzy z obu
drużyn.
-Zbyszko z Modeny znów podciął włosy – zauważyła Ewa. – I zapuszcza bródkę
i wąsiki.
-Tylko nie to! – jęknęłam, przypominając sobie jego niezbyt udany imidż
podczas Ligi Światowej w 2012.
-Się przejmujecie nie tym, co trzeba – westchnęła Karolina. –
Przypominam, Zbyszka nikt nie lubi, Mariusza za to wszyscy kochają, więc jak to
dzisiaj rano czytałyśmy, powinnyśmy liczyć na wspaniały pojedynek tych dwóch
atakujących!
-Ma wygrać Zbyszek, bo jest Zbyszkiem – oznajmiłam. – Lepiej spójrzcie na Kłoska, z meczu na mecz
wygląda coraz okrąglej.
-To okrutne spostrzeżenie – przytaknęła Ewka, podając mi butelkę z
wodą. – Ja od razu ostrzegam, jeżeli pokaże nas kamera, masz nie robić żadnych
dziwnych min.
-Gdzie tu jest ostrzeżenie?
-Jedna dziwna mina i śpisz na wycieraczce. Lepiej?
-Nadal się nie boję.
Prawdopodobnie zaczęłybyśmy się
wykłócać, gdyby nie interwencja Karoliny, która siadła między nami. Samo
spotkanie było niezwykle udane. Dawno nie widziałam tak interesującego meczu z
tyloma długimi akcjami. Zakończył się w tie-breaku wygranym przez Trefl, co
patrząc na wysoką formę zespołu nie powinno dziwić. Trochę postałyśmy przy
barierkach, podsłuchałyśmy wywiady, pooglądałyśmy zawodników. Potem jak zwykle
poszłyśmy do pubu mieszczącego się ulicę dalej i jak zwykle wychodząc z minęłyśmy
się z chłopakami z Gdańska. Niedziela też minęła nam spokojnie. Ja siedziałam
nad notatkami, Karo też, tylko Ewa się wyłamała i większość dnia spędziła,
oglądając seriale.
Za to od razu, gdy w poniedziałkowy ranek wywlokłam się z łóżka
poczułam, że coś się zmieni. Czasem mamy takie przeczucie, że nadchodzi jakaś
zmiana, która nieco pomiesza nam w życiu. Ja tak miałam. Nie potrafiłam tego
konkretnie sprecyzować, czułam się dziwnie i już. Zajęcia tradycyjnie były
nudne, tylko kawa utrzymywała mnie w jako takim egzystowaniu. Z radością więc
wyszłam z uczelni po drodze do domu zahaczając o supermarket. Wchodząc w dział
z kawą i herbatą wiedziałam, że przepadnę na co najmniej pół godziny. Ale nie
przepadłam. Rozważając wybór zielonej herbaty usłyszałam za sobą męski głos.
-Ja bym wybrał tę.
Ostrożnie odwróciłam się i
zobaczyłam Zibiego. W pierwszej chwili nie wiedziałam, czy lepiej jest się
kretyńsko uśmiechnąć, zostawić koszyk i uciec, czy może stać bez słowa w
zdziwieniu. To pierwsze wymagało nieco odwagi, której oczywiście nie miałam i
nie mam, więc stałam i gapiłam się na niego z wytrzeszczonymi oczami. Nie
dlatego, że się go bałam, po prostu dlatego, że nikt nigdy wcześniej nie
zagadał do mnie w sklepie polecając mi herbatę. Nie było w nim nic przerażającego
i jednocześnie nic pociągającego. No, może ten dziwny uśmiech doprowadzający w
krótkim czasie do szału. Grzecznie podziękowałam, wzięłam od niego opakowanie i
miałam nadzieję, że na tym nasz krótki epizod się skończy, tymczasem on
wytrwale mi towarzyszył.
-Coś jeszcze chcesz polecić? – spytałam.
-Właściwie to wpadam dzisiaj do ciebie na kolację o dziewiętnastej,
także czekaj – uśmiechnął się szeroko i poszedł przed siebie. Trzy razy
obejrzałam się wokół siebie, czy to aby nie jest jakaś akcja promocyjna Trefla
i zaraz wyskoczy jakiś radosny kamerzysta razem z Anastasim i resztą siatkarzy,
wróci Zbychu i zaczną krzyczeć, że wygrałam mega tajny konkurs, w którym główną
nagrodą jest kolacja z zawodnikami. Nikt nie wyskoczył, szybko poszłam do kasy
i wręcz biegłam do domu, by Bartman nie polazł za mną. Gdyby Karo albo Ewka
wyskoczyły mi z taką historią, prawdopodobnie kazałabym im położyć się do łóżka
i odpocząć. Dziewczyny słuchając mnie były wręcz pewne, że je wkręcam. To dość
zrozumiałe przez całe swoje nieprawdopodobieństwo no i przez to, że rzadko
bywam poważna. Śmiały się, Ewka nawet wyjęła z szafki termometr i kazała mi
zmierzyć temperaturę. Ofukana zamknęłam się w pokoju i niespokojnie gapiłam się
na zegar. Po osiemnastej wyciągnęły mnie z mojej dżungli do salonu, gdzie
siedziałyśmy do momentu, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-To on! – pisnęłam i chciałam zwiać do siebie, ale Karolina
przytrzymała mnie na kanapie.
-Milcz i nie panikuj, ja sprawdzę – szepnęła Ewka i na paluszkach
podeszła do drzwi. Wróciła jeszcze szybciej niż poszła.
-Ty mi wytłumacz JAK TO SIĘ STAŁO – powiedziała ledwo słyszalnie. – On
tu naprawdę przyszedł! Ty nas nie wkręcałaś!
-To wy sobie uroiłyście, że to żart! – miałam ochotę sobie ze złości
krzyknąć, ale się popłakałam. Żeby Bartman nie usłyszał niczego łkałam w sweter
Ewki. – Ja naprawdę nie wiem, o co mu chodzi i nie chcę się dowiedzieć!
-Przecież ci wierzymy… teraz – mruknęła Karo. – Może trzeba zgasić
światła? Potem w razie czego wsadzisz mu kit, że nas nie było.
-A jak wcześniej wybadał gdzie my mieszkamy i wie, które to są nasze
okna? Kiedy zgasimy światła będzie wiedział, że byłyśmy – stwierdziła Ewa.
Bartman dalej pukał a ja ciągle nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi. –
Co za porąbany człowiek, stalkowania mu się zachciało… Na mózg mu się na pewno
rzuciło, nikt o zdrowych zmysłach czegoś takiego by nie zrobił.
-Chyba że Deli mu się spodobała – zasugerowała Karolina, co
zdecydowanie mi się nie spodobało.
-Ma narzeczoną, to odpada – powiedziałam. – Nudzi mu się i tyle.
Pukanie do drzwi ucichło po paru
dobrych minutach. Ewka wyszła na klatkę upewnić się, czy na pewno Bartman
poszedł i kiedy to zrobiła, wróciła do mieszkania i na wszelki wypadek
pozamykała drzwi na wszystkie zamki. Poproszona przez Karolinę raz jeszcze opowiedziałam
historię spotkania się z siatkarzem, nie omijając żadnych szczegółów.
-Wierzba! – klasnęła w ręce Ewa. – To wszystko sprawka Wierzbowskiego!
-On nas nawet nie kojarzy – odpowiedziałam, sięgając po herbatę
przyniesioną przez Karo. – Poza mieszkaniem w tym samym bloku, nic nas z nim
nie łączy.
-Mijamy się z nim po meczach w Parasolu,
widzimy się w warzywniaku…
-Zaraz się okaże, że jest dalekim kuzynem którejś z nas albo nie daj
Boże, monitorem.
-A może Zbyszek został twoim monitorem?
-Dziewczyny, za dużo seriali – zaśmiała się Karolina. – On jest
zwyczajnie popaprany i robi sobie jaja. Pewnie gdybyśmy były razem, w ogóle by
nie podszedł. Pewnie słyszał albo ktoś mu powiedział, że się z niego nabijamy i
postanowił się ‘odwdzięczyć’. Możliwe, że Wierzbowski podpowiedział mu gdzie
mieszkamy, on pukał do każdego mieszkania, aż wreszcie trafił do nas.
Wersja Karoliny była najbardziej
prawdopodobna, na pewno bardziej prawdopodobna od tej, że Bartman jest moim
monitorem, bo to by oznaczało, że mam przeogromne kłopoty. W duchu obiecałam
sobie przywiązywanie większej uwagi do tego, co głośno wypowiadam, szczególnie
na meczach i w każdym innym miejscu, gdzie można dość łatwo natknąć się na
siatkarza. Uspokojona usnęłam bez problemów, za to problemami wstawałam
kolejnego dnia z łóżka. Tak naprawdę w ogóle nie chciałam wstawać, nawet groźba
polania mnie zimną wodą nie działała. Ewka miała wykłady do wieczora, z kolei
Karo po zajęciach leciała do pracy, więc byłam zdana na samotny powrót do domu.
Poszłam na uczelnię tylko dlatego, że Karolina zagroziła zadzwonieniem do
mojego byłego, a tego zdecydowanie nie chciałam. Słuchanie mojego ex stawiałam
na pierwszym miejscu wszelkich życiowych koszmarków, ponowne spotkanie Zbycha
było w tamtym momencie na drugim. Postanowiłam wykorzystać zajęcia na szukanie
informacji takich jak na przykład ‘Co ma zrobić kobieta, kiedy ktoś ją
zaatakuje?’, ‘Samoobrona kobiet’, ‘Jak użyć torebki do obrony’ czy ‘W które
miejsca bić mężczyznę, kiedy zaatakuje kobietę’. Choć na dworze było ciepło, na
pewno wystarczająco ciepło, by nie opatulić się od stóp do głów, ja otuliłam
się szalikiem tak, że było widać mi tylko oczy. Nie rozglądałam się wokoło,
szłam szybko, patrząc się przed siebie.
-Skarbie! Skarbie, czekaj!
Od razu poznałam ten głos. Wcale
nie chciałam czekać. Wolałam spieprzać, ale zapomniałam jak się to robi. Stałam
w jednym miejscu i nie mogłam się ruszyć, za to czułam, że za parę chwil
rozryczę się z nerwów.
-Byłem wczoraj u ciebie – powiedział Zbyszek.
-Ale mnie nie było – wzruszyłam ramionami.
-A gdzie byłaś?
-Zmieniłeś zawód, zaczynasz pracować w policji czy w agencji
detektywistycznej?
-Byliśmy umówieni, chyba możesz mi powiedzieć.
-Nie byliśmy umówieni, wprosiłeś się.
-Nie jest ci za ciepło?
-Nie. Znasz Szopena?
-No znam, a co?
-Słyszałeś jego najnowszy koncert D-dur ‘Nie zaczepia się
niewinnych studentek pierwszego roku’?
Zibi spojrzał na mnie zmieszany. Byłam wręcz pewna, że machnie ręką i da
mi spokój, ale on roześmiał się i uśmiechnął się w ten swój najgorszy sposób.
-W ogóle powinniśmy przejść na ty, Zbyszek – Bartman wyciągnął do mnie
dłoń. Tym razem to ja patrzyłam się nieco zaskoczona.
-Po pierwsze, ani razu nie powiedziałeś do mnie per pani, po drugie,
jestem Delfina – ledwo co się przedstawiłam, a on zaczął zataczać się ze
śmiechu, przyciągając spojrzenia przechodzących ludzi.
-A tak na poważnie, jak masz na imię? – zapytał, uspokajając swoje
końskie rżenie.
-I mówi to Zbigniew – prychnęłam. – Tak mam na imię, chcesz zobaczyć
dowód?
-Ale Delfina? Twoi rodzice to miłośnicy mórz i oceanów?
-Ty lepiej spójrz na ten swój zarost, jełopie!
-Tylko nie jełopie, ja cię przekonam, że żaden ze mnie jełop!
-Niby jak?
-Pojutrze u ciebie o dwudziestej, pasuje?
-Pasuje.
Wystarczyło, że odszedł parę
kroków bym zorientowała się, że on właśnie mnie podszedł.
-----------------------------------------------------------------------
Wracam do miniatur. Tę pisało mi się wyjątkowo dobrze, dlatego postanowiłam podzielić ją na pół, więc czeka Was jeszcze jedno spotkanie z Delfiną i Zibim.
HAHAHA XD 'wieśniak w białym BMW' xD nie mogę xd Czy to będzie o Zbyszku?
OdpowiedzUsuńCzyli tak jak mówiłam - Zbych:D Tak, trzeba było uciec z krzykiem xd a wcześniej rzucić w niego koszykiem xd
Ale..ale...ale jak kolacja? xd w sensie z Ewką czy że się do niej wprosił? xd Ale akcja z 'Mamy cię!' byłaby zajebiaszcza xd
Hahahaha! Ale jak, w ogóle co? Jakim cudem? xD skąd on chociażby miał jej adres?
Ale...ale że jak? Że ona się z nim umówiła? Sysiaaa...xd Ciekawe co z tego wyniknie:) Na pewno coś ciekawego i...innego:D
Podoba się!
ach, to to wspaniałe maleństwo! <3 w sumie powiem szczerze, że ja bym się wcale nie zdziwiła, jakby on tak kiedyś naprawdę zrobił.
OdpowiedzUsuńwieśniaki w białych BMW są najgorsi na świecie. i ktoś tu chyba ogląda orphan black prawda? ; >
OdpowiedzUsuńWłaściwie to ja nie wiem, co mam powiedzieć. Zbyszek to dla mnie trudny temat, do którego podeszłaś w cudowny sposób i ja Ci za to dziękuję. :) I chcę jeszcze dodać, że jestem Karoliną. :)
OdpowiedzUsuńO matko kochana ja bym się bała jakby mnie zaczepił obcy facet nawet jeśli byłby sławny. Jest szansa nato, że może być jakimś seryjnym mordercą lub gwałcicielem...
OdpowiedzUsuń