Wieczór zapadł po to, bym mógł się zapaść razem z nim.
bohaterka tego oneparta-Oktawia
rzucam się na łóżko by
trochę się poturlać i
gapić się bo gapić chce
gdy jak pogoda zmieniasz się
trochę się poturlać i
gapić się bo gapić chce
gdy jak pogoda zmieniasz się
Nie chce mi się raczej
nic. Wracam styrana z zajęć i dobrze, że mieszkam sama, przynajmniej mogę się
trochę nad sobą użalić. W sumie, nie pamiętam, żeby było aż tak źle, jak jest
teraz. Z ulgą wchodzę do domu. Rozbieram się i wyciągam z torebki telefon.
Wbrew sobie, dam mu szansę. Zobaczymy, co będzie tym razem.
-Cześć. Umawiamy się na dzisiaj, po treningu?
-Tak nie bardzo.
-Dlaczego?
-Bo się z chłopakami umówiłem. Co
robisz w sobotę?
-Wychodzę z dziewczynami do klubu, mówiłam ci.
-Musisz wyjść?
-Nie, będę czekała, aż przypomnisz sobie, że masz dziewczynę. Ostatnio
coraz częściej o tym zapominasz.
-Gdybyś się do mnie wprowadziła…
-To bym mieszkała z twoimi kolegami. Wybacz, nie uśmiecha mi się taka
opcja.
-Jesteś wkurzona?
-Jestem zmęczona, tyle.
-Acha. Będę kończyć.
-Okej. Na razie.
Powinnam przewidzieć taką
kolej zdarzeń. Nie mam siły tamować łez,
pozwalam im swobodnie spadać z policzków na blat stołu. Coraz bardziej mam
wrażenie, że go tracę. Biorąc pod uwagę naszą zawiłą historię czuję się tak
fatalnie, że nie umiem opisać tego słowami. Przecieram zapłakane powieki i
wstawiam wodę na zupkę chińską, którą męczę przez godzinę, przełączając
programy w telewizji. Przerywam to monotonne zajęcie przez sms od Piotrka. Prosi,
bym przyszła, więc szybko się ogarniam i z nadzieją, że będziemy zupełnie sami
podjeżdżam autobusem do jego mieszkania. Przechodząc przez próg od razu moje
nadzieje nikną. Z salonu dobiegają męskie głosy, w których oprócz głosów
Fabiana i Grześka poznaję Krzyśka, Łukasza i Paula.
-Pit, ty sobie chyba żartujesz – prycha na mój widok Ignaczak. Tak,
pałam do niego taką samą sympatią co on do mnie. – Wyrywam się od dwóch bab z
domu by obejrzeć dobry mecz w męskim towarzystwie, a ty wołasz Oktawię?
-Idziemy do mnie – rzuca w odpowiedzi Piotrek, chłopakom gromiące
spojrzenie.
-I tak nie poruchasz – śmieje się chamsko Fabian. Piotrek wystawia im
środkowy palec i zamyka się ze mną w swoim pokoju.
-Przepraszam za nich – mruczy między pocałunkami. – Ślicznie dzisiaj
wyglądasz.
-Nie możemy pojechać do mnie? – pytam.
-Nie, bo zaraz może pójdziemy obejrzeć mecz…
-Mecz? Czy ty nie możesz choć raz darować sobie towarzystwa tych
bałwanów i posiedzieć sam ze mną? – wyrzucam z siebie.
-No ale to ważne spotkanie…
Znów nabieram się na jego
smutne oczy. Jestem gotowa znosić męczące towarzystwo rzeszowskich siatkarzy,
byleby spędzić trochę czasu z Pitem. Wbijam wzrok w telewizor i nie rozumiem,
dlaczego oni się tak tym rajcują. Szybko staję się niewidzialna i choć w
trakcie meczu mówię Piotrkowi, że wychodzę, on zdaje się tego nie widzieć.
Wściekła wchodzę do pierwszego lepszego pubu i zamawiam dwie kolejki wódki. Za
to mogę być wdzięczna tym kretynom, że nauczyli mnie ją pić. Nieco podniesiona
na duchu postanawiam pieprzyć wszystko dookoła, a szczególnie Piotrka (nie w
sensie fizycznym, bo mnie olał), jednak zapowiadam przyjazd do Żor, nie mówiąc
nic o nim oprócz głównemu zainteresowanemu. Przy akompaniamencie wszelkich
znanych mi smętów pakuję wszystko, co wpadnie mi w ręce. Rano zahaczam o
koleżankę lekarkę, solennie dziękując za zwolnienie lekarskie i wyruszam w
drogę. Z ulgą zostawiam za sobą Rzeszów,
bo wiem, że w Żorach zapomnę o problemach. Wchodząc do hali w Jastrzębiu już
czuję się inaczej. Czekam niespokojnie na Damiana, który wychodzi treningu z
chłopakami paręnaście minut po moim przyjeździe. Niknę w jego silnych ramionach
uświadamiając sobie, jak bardzo mi go brakowało. Zabiera mnie na obiad do restauracji i na
całe szczęście, dopiero w domu wypytuje o powód mojego przyjazdu.
-Naprawdę chcesz znosić moje żale? – wsuwam się pod koc. Damian kiwa
głową i kładzie się obok mnie. – Nie układa mi się z Piotrkiem. Jeżeli nie jest
na treningu, to ma mecz albo siedzi z Grześkiem i Fabianem. W niczym nie widzi
problemu, albo nie chce go dostrzec. Na moje wyjścia się krzywi i wypomina mi
brak czasu. Wczoraj olał mnie dla Cracovii, nawet się ze mną nie pożegnał, bo
był tak zapatrzony w telewizor. To tak
ogólnie.
-Z wiadomych powodów trudno mi coś mądrego powiedzieć – odzywa się po chwili
Wojtaszek. Powoli nakręca moje włosy na palce i przygląda się mi uważnie. – To
nieodpowiednie słowa w tej chwili, ale… ale to ja powinienem być z tobą, nie
on.
Przeczuwałam, że to powie.
Wzdycham ciężko i pozwalam sobie uspokoić stargane uczucie w jego uścisku.
Mimowolnie wracam pamięcią do Częstochowy, kiedy nie wiedziałam, co do kogo
czuję i co powinnam z tym zrobić. Wybrałam Piotrka i teraz zaczynam wątpić, czy
to była dobra decyzja.
-Nie ułatwiasz.
-Przepraszam. Mów dalej.
-A co ja mogę mówić? Czuję się jak piąte koło u wozu, jak trzymana z
przyzwyczajenia zabawka i mam dość tej samotności. Czuję się tak samotna, jak
jeszcze się w życiu nie czułam. Będąc sama czułabym się mniej niż będąc teraz z
nim – ostatnio zapomniałam sposobu, w jaki hamuje się płacz, więc znów płaczę z
bezsilności. – Bo to nie tak, że nie kocham Piotrka. Problem w tym, że ja już
zupełnie nie wiem, co do niego czuję. Czy coś jeszcze czuję…
Mam ochotę nigdy więcej nie
pokazywać się światu. Wrażenie mojej beznadziejności coraz mocniej daje się we
znaki, przez co w mojej głowie krążą naprawdę czarne myśli, których chyba nikt
nie jest w stanie ugłaskać.
-Powinienem zabić go za to, co z tobą robi – mówi cicho Damian.
-On to robi nieświadomie – próbuję bronić Piotrka, najwyraźniej
bezskutecznie, bo gniew Wojtaszka rośnie.
-Jak by cię posłuchał, to by wreszcie zrozumiał. Oktawia, ty wiesz, że
ja cię potrzebuję i obiecuję ci, że przez ten tydzień zrobię absolutnie
wszystko, żebyś przestała się czuć samotna.
Zastanawiam się, jak bardzo
żałośnie muszę wyglądać w jego oczach, że jest tak mną przejęty. Dziwię się
jego uczuciom do mnie. Pamiętam, jak nie umiałam mu powiedzieć, że chcę być z
Piotrkiem a gdy to wreszcie wykrztusiłam, uśmiechnął się słabo i życzył nam
szczęścia. Szczęście… prycham z niedorzecznością na ten wymyślony twór
ludzkiego umysłu. Nie ma czegoś takiego. To tylko jakaś głupowata iluzja
pojawiająca się raz na jakiś czas w życiu człowieka, który sam nie wie, czego
chce.
-O czym myślisz?
-Chcę iść spać.
-W porządku, to naszykuję ci pościel…
-Chcę spać z tobą.
po nocach mi się śni
burza, huragany, grom
a potem cisza i
mgła otula cały dom
burza, huragany, grom
a potem cisza i
mgła otula cały dom
Przed wyjściem Damiana na
trening wspólnie ustalamy, że moja wizyta trwała jedno popołudnie. Nie chciałam
budzić pytań chłopaków, dlaczego przyjechałam na dłużej. Telefon Piotrka też
był mi nie na rękę. Powiedziałam mu to samo, co zaserwowałam dziekanowi
wiedząc, że powiedzenie prawdy skończyłoby się awanturą. Świadomie odcinałam
się od świata siedząc w Wojtaszkowych czterech ścianach. Przez dwa dni Piotrek
wysyłał mi smsy z zapytaniem o moje samopoczucie, proponował nawet zajęcie się
mną. Gdy kolejnego dnia dzwoni, nadal udaję chorą.
-Jesteś w domu?
-Jestem.
-To mi otwórz. Stoję przed
drzwiami od pięciu minut i pukam. Miałaś słuchawki na uszach?
Panikuję. Mój oddech
przyspiesza, a serce chyba zaraz wyskoczy z klatki piersiowej.
-Jestem u Damiana.
-U Wojtaszka? Czyli wcale nie jesteś chora, tak?
-Nie.
-Długo macie romans?
-Nie mamy romansu. Nie zapominaj, że to ciebie wybrałam.
-Przez ten czas mogło ci się
zmienić. Ostatnio coraz bardziej w to wierzę.
-A wiesz, w co ja ostatnio coraz bardziej wierzę? W to, że masz mnie
serdecznie gdzieś i w to, że jesteś ze mną z przyzwyczajenia.
-O co ci chodzi?
-Się kurwa domyśl!
Wściekła kończę połączenie, ale
nie zdążam ochłonąć, bo Piotrek dzwoni po raz kolejny. Kłócimy się jeszcze
mocniej, ja płaczę, wrzeszczę i teraz to
on się wyłącza. Leżę skulona na podłodze i wyję i w takim stanie znajduje mnie
Damian. Nieco spokojniejsza opowiadam o kłótni z Piotrkiem wiedząc, że w duchu
odnosi chwilę triumfu, chociaż zupełnie tego nie pokazuje. Włącza za to muzykę
i kładzie się obok mnie. Powoli wracamy do rozmów na beztroskie, lekkie tematy,
przez które oboje się śmiejemy. Nagle nasze wargi są coraz bliżej siebie i w
ostatnim momencie odsuwam się od Damiana.
-Nie mogę, przepraszam, nie mogę – powtarzam gorączkowo czując się
winna za to, że ponownie narobiłam mu nadziei.
-Wróć jutro do Rzeszowa i porozmawiaj z Piotrkiem – Damian posyła mi
ten nikły uśmiech, który tak wbił się w moją pamięć przy naszej rozmowie w
Częstochowie. – Musisz być szczęśliwa.
Pierwsze parę dni po
powrocie były sielanką. Porozmawialiśmy z Piotrkiem, wyznaliśmy sobie nasze
obawy i uczucia. Tak jak dawniej spędzaliśmy wspólnie każdą wolną chwilę. Po
cichu wydawało mi się, że nadal coś jest nie tak. Zdobywam się na odwagę i pytam Pita o to. Najpierw
się wymiguje, co upewnia mnie w obawach, wreszcie decyduje się powiedzieć.
-Tamtego wieczoru, po naszej kłótni… - nie musi kończyć, domyślam się
zakończenia.
-Typowy schemat, tak? Kłótnia, jedno szuka pocieszenia i zdradza?
Zgadłam?
-Oktawia, przepraszam, ja myślałem, że mnie zdradziłaś i…
-Wyjdź.
-Oktawia…
-Wyjdź.
** ** **
w tej niewiedzy cały cud
Mieszkanie bez Oktawii jest puste i ciche. Za
każdym razem, gdy przyjeżdża mam wrażenie, że mieszka ze mną i po jej wyjeździe
przez spory czas nie mogę się przestawić na brak jej obecności. Nie rozumiem,
dlaczego teraz wręcz kazałem, by porozmawiała z Nowakowskim. Jeżeli ma dalej
czuć się rozgoryczona i samotna lepiej będzie, żeby się rozstali. Byłem jedyną
osobą, której wyznała wszystkie swoje uczucia, poza tym sama przyznała, że zbyt
długo to w sobie dusiła, co ostatecznie nie wyszło na dobre. Przez te parę dni
widziałem zupełnie inną Oktawię. Smutną, rozczarowaną i rozpaczliwie
potrzebującą odrobiny czyjejś uwagi. Jestem pewien, że gdyby tylko mi
pozwoliła, potrafiłbym się nią zająć.
Jak zwykle na czas pobytu z Jastrzębskim w Rzeszowie nocuję u Oktawii,
tym razem jest tak samo. Odbiera mnie z hotelu, gdzie mieszkają chłopaki i w
pierwszej chwili jej nie poznaję. Od razu zdaję sobie sprawę, że jest jeszcze
gorzej, niż było. Niewiele brakuje, by ktoś wziął ją za ducha, bo jest tak
przeraźliwie blada.
-Zdradził mnie – wyznaje cicho, kiedy docieramy do jej mieszkania. –
Proszę cię, nie rozmawiajmy o tym. Ja
nawet nie chcę wypowiadać jego imienia.
Nie wiem, czy bardziej mam ochotę zabić Nowakowskiego
czy zabrać do siebie Oktawię i nigdy nie
pozwolić się mu do niej zbliżyć. Nie umiem walczyć z obsesyjnym pragnieniem posiadania
jej na własność. To już nie jest miłość, to właśnie obsesja i jeśli nad nią nie
zapanuję, skończy się to tragedią.
Doskonale rozumiem, czemu nie idzie na mecz. Sam mam ochotę nie
pokazywać się na boisku. Na treningu idzie mi średnio i chwała, że udaje się
nam wygrać mecz. Nowakowski całe spotkanie przestał w kwadracie, za to po jako
pierwszy łapie mnie na bok, nie zwracając uwagi na ludzi na hali.
-Nie żyjesz –warczy.
-Chyba ty dla Oktawii – nie daję wyprowadzić się z równowagi. – Nie będę
przy wszystkich na ten temat rozmawiać.
-Jeśli chcesz ułatwić mi spierdolenie z miejsca zbrodni, proszę bardzo,
chodź – niezbyt boję się napuszonych słów Piotrka. Wychodzimy za halę i nagle
ani on, ani ja nie wiemy, co powiedzieć. – Ja nie chciałem jej zdradzić – pierwszy odzywa się Nowakowski.
-Gdybyś nie chciał to byś nie zdradził – wzruszam ramionami.
-Nie zdajesz sobie sprawy, ile razy była wobec mnie oschła i wredna,
ile razy męczyłem się, by się z nią dogadać.
-Wiesz dlaczego? Bo czuła się samotna. To był jedyny sposób, żebyś
sobie o niej przypomniał. Twoja uwaga to jedyna rzecz, której potrzebowała. Ona
nie chciała jakiś górnolotnych wyznań, ona chciała ciebie. Teraz ja się nią
zaopiekuję.
-Nie próbuj!
-To ty nie próbuj się w to wtrącać. Swoją szansę koncertowo
spieprzyłeś.
-----------------------------------------------------------------------
Mam bardzo dużo pomysłów na jednoczęściówki, gorzej z brakiem czasu. Postaram się zająć Zbyszkiem i Eleną, dlatego tam wypatrujcie nowości.
siema Damian, ciebie się tu nie spodziewałam. to jest strasznie smutne, bo widzę w tym opowiadaniu rzeczy których nie powinnam widzieć i czuję się jak się nie powinnam czuć, ale jest oczywiście bardzo ładne.
OdpowiedzUsuńJakie to ładne *__* I ta końcówka, która mimo wszystko pozostawia pole wyobraźni.
OdpowiedzUsuńWOW.
Mężczyźni to w większości przypadków nie używają mózgu! Piotrek zachował się jak jakiś troglodyta! Co też mu przyszło do tego białego łba?? Będę teraz przeżywć pół dnia!
OdpowiedzUsuńPrzez większą część tej historii miałam ochotę zrobić Piotrkowi krzywdę i jedno mnie dziwi - dlaczego nikt inny tego nie chciał?;) Czekam na Zbyszka i na jego ogarnięcie się, o ile to oczywiście jest możliwe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPita w takiej wersji jeszcze nie czytałam, dobrze było chcieć zrobić mu krzywdę tak dla odmiany.
OdpowiedzUsuń